Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
924
BLOG

Ateiści nie mają argumentów

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Kultura Obserwuj notkę 34

Zakład Pascala - znany wszystkim prawdziwym ateistom - leci mniej więcej tak: Jeśli Bóg istnieje to bardziej opłaca się wierzyć i zostać nagrodzonym życiem wiecznym, jeśli nie istnieje, to wierząc nic nie tracisz. Ergo: bierz zawsze darmowe losy rozdawane w promocji, bo a nuż coś wygrasz. Zazwyczaj dopiero poniewczasie dowiadujemy się, że koszt smsa to 1,99 plus Vat.

Czasy Pascala to okres przełomu w dyskursie wierzących z niewierzącymi lub wierzącymi nieprawidłowo. Do lamusa odchodzą dawne metody przekonywania - palenie na stosie, sieczenie mieczem, palenie miast i wsi, łamanie kołem. Były wyjątkowo skuteczne i mało kto potrafił się im oprzeć. Ale nowa era i podstępy humanizmu sprawiły, że stare sposoby zdały się obciachowe i nienowoczesne, czego do chwili obecnej nie może przeboleć redaktor TT. Od tej pory misjonarzom pozostały do dyspozycji mozolne przekonywanie rozumowe i przekupstwo, a nawet, o zgrozo, nakłanianie do wiary własnym przykładem.

Wychodząc naprzeciw częstym wezwaniom kierowanym do ateistów, by przedstawili argumenty na rzecz swojego braku wiary postanowiłem zgromadzić najczęściej występujące argumenty drugiej strony na korzyść wiary, nie oceniając ich zbytnio.

Najsilniejszy argument wierzących to "wierzę, bo tak". To argument zamknięty, nie do podważenia, kończący wszelką dyskusję - i wbrew pozorom jak najbardziej godny szacunku. Wiara nie potrzebuje uzasadnień.

Wszyscy dookoła wierzą - kim jestem ja, by kwestionować mądrość większości.

Gdybym przestał wierzyć całe moje dotychczasowe życie straciłoby sens. Czym wypełniłbym dojmującą pustkę po utracie wiary, jak mógłbym zachować szacunek do mojego dawnego "ja", gdyby okazało się, że ulegałem złudom i urojeniom.

Gdybym utracił wiarę musiałbym znaleźć własny sposób na nadanie mojemu życiu sensu - a tego nie potrafię.

Utrata wiary spowodowałaby wykluczenie ze społeczności, naraziłaby mnie na ostracyzm rodziny, bliskich, przyjaciół, otoczenia. Zostałbym sam, bez więzów i bliskości, które potrzebne są każdemu człowiekowi.

Przestając wierzyć narażam się na wieczne potępienie i brak zbawienia.

Wierzę, bo życie jest pasmem rozczarowań i bólu. Wiara daje mi pociechę w strapieniu, modlitwa przynosi ukojenie i daje nadzieję.

Religia nadaje ramy stosunkom międzyludzkim - mówi co jest godne a co naganne, narzuca moralność. Jeśli Boga nie ma to wszystko wolno, bo moralność i zasady postępowania tracą transcendetne umocowanie i stają się elementem międzyludzkiej umowy, targów i przetargów, głosowań, tracą swój uniwersalizm i stają się przedmiotem ustaleń większościowych. A co, jeśli większość uzna, że można bezkarnie pozbawiać innych życia?

Chrześcijaństwo zbudowało naszą cywiizację, katedry w Paryżu i Chartres, dało nam umiejętność czytania i liczenia, opiekowało się szkolnictwem. Upadek chrześcijaństwa to upadek cywilizacji i pogrążenie się w neobarbarzyństwie, to ponowne nadejście epoki kamiennej. Chrześcijaństwa nie da się z cywilizacji usunąć, to złącznik całej konstrukcji, usunięcie złącznika spowoduje zawalenie się budowli.

Przeżycie religijne to przeżycie ekstatyczne. Żadne zamienniki mu nie dorównują, uniesienia zwycięstwem ulubionej drużyny piłkarskiej (kiedy zresztą nasza drużyna dała nam ostatnio te uniesienia?) czy ekstaza uczestników koncertu rockowego to tylko nędzne i przemijające ersatze.

Religia daje nam uczestnictwo we wspólnocie, coniedzielna maszaq w kościele prafialnym to wspólna modlitwa i poczucie zjednoczenia, ale i pokościelne luźne i bardzo świeckie pogwarki, zacieśnianie więzi sąsiedzkich, okazja do zawierania umów handlowych i:

W kościele można spotkać miłość swego życia (Petrarca) lub chociażby miłostkę, przelotny związek, nawiązać flirt. To miejsce lepsze i godniejsze niż pub a i wybór większy i powabniejszy. Wiem, bo praktykowałem.

Nie wierząc wyląduję w piekle. Było? Nie szkodzi, zawsze dobrze jest porządnie postraszyć.

Cały ten ewolucjonizm można o kant dupy rozbić, przypadek nie stworzy zegarka. A skoro tak, to musi istnieć stwórca.

Cała tę kosmologię, big bangi-srangi można itd.

Moi rodzice nauczyli mnie wierzyć, nie chciałbym sprawiać im przykrości, bo ich szanuję i kocham, moja apostazja zabiłaby ich i zatruła im życie.

Jakże słaby i niedorzeczny jest argument ateistów: Boga nie ma.

Martwa natura

Czy przypadek potrafi stworzyć stolik i znajdujące się na nim przedmioty: buteleczkę z olejem lnianym, blaszany imbryk, puszki na kawę i herbatę, plastikowe butelki po sokach i wodzie mineralnej i kryształową pokrykę cukiernicy albo wychodować choć jedną główkę czosnku?

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura