Wygląda apetyczniej niż siermiężny i przaśny S24. To oczywiście zasługa przemyślanej, przyciagającej wzrok strony głównej. Ktoś się napracował, albo zerżnął gotową makietę. Jak wam się wydaje?
No dobra, nie co moich miłych czytelników trzymac w niepewności. Jasne, że makieta zerżnięta - to się w języku panującym na Nowym Ekranie nazywa inspiracją. Nie, nie mam za złe. Mam za złe władzom S24, że zamknęli sie na inspiracje i ciągle tkwią ideami w przedpotopowym roku 2005. A wiadomo, że ten kto nie biegnie ten zostaje z tyłu. NIedługo S24 będzie można w całości przenieśc do jakiegoś muzeum (PRLu), by młodzieży pokazywac jako eksponat obok takich klasyków jak atari, pac man, Kings Quest i apple classic z internetowego triasu.
Recenzji jednak nie będzie. Znalazłem tam nicki, których z reguły nie czytywałem i w S24, nie widzę więc powodu by czytywac o klik dalej. Treści, jak można wywnioskowac z leadów, odwieczne i niezmienne - zamach, Michnik, Tusk, S24, spiski, Toyaha introspekcje i Coryllusa autowiwisekcje (jemu się wydaje, że pisze o czymś innym, ale tak naprawdę pisze o swoim wielkim nieszczęściu).
Z zapowiedzi wynikało, że w przeciwieństwie do zamordyzmu Jankego w NE panowac będzie prawdziwy pluralizm opinii i ścieranie się całej palety pogladów. NE wolny byc miał od cenzury, blokad, rolad, znikań. Byc może jest wolny- pluralizm rozciąga się, jak powiedziano od Toyaha do Coryllusa i od Seamana do Seawolfa. Ekstremę trzyma się na zewnatrz kodami dostepu. Jak narazie za Bucharina, Zinowjewa, Kamieniewa robi zdaje się Cezary Krysztopa, któremu grzecznie wytłumaczono, że jako lewak w NE nie ma czego szukac. Czaicie już tę drobną różnicę między "pluralizmem" i "prawdziwym pluralizmem". Właśnie - "pluralizm tak, wypaczenia nie". Gdzieś to już słyszałem.
Wracając jednak do szaty graficznej. Strona główna ozdobiona jest na zachetę zdjęciami i grafiką. A ja mam jedno pytanie - skąd? Redaktor naczelny w słowach łatwo zrozumiałych zachęcał do jumania z Wikipedii, bo tam "zdjęcia są za darmo". Nie jestem jednak pewien, czy twórcy Wikipedii chcą użyczac rezultatów swojej pracy za darmo przedsięwzięciom czysto komercyjnym. A przede wszystkim - w warunkach licencji Wikipedia commons wyraźne jest żądanie podawania źródła w przypadku publikacji.
A ja szukałem i szukałem i żadnych źródeł nie mogłem sie dopatrzyc. Nie ma ich w podpisach, kliknięcie prawym przyciskiem myszy daje adres Nowego Ekranu.
Zresztą, jumają dzielnie nie tylko z Wikipedii. Są tam zdjęcia "z internetu", jakby powiedział Toyah, czyli agencyjne, promocyjne, reklamowe, artystyczne. Wszystkie bez podania żródła. Obawiam się, że lada dzień NE ujawni kolejny spisek i zamach - na wolnośc jumania praw autorskich. Oj, będą odloty jak za dawnych, dobrych lat.
Kogoś do czytania zachęciłem, kogos odstręczyłem? Nieważne.
Komentarze