Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
594
BLOG

Nie jestem miłośnikiem futbolu

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 34

i zapewne dlatego umykał mi pewien głęboki sens kibicowania. Wydawało mi się, że chodzi tu o spektakl, pasjonujące i dramatyczne widowisko, nagłe zmiany akcji, trzymająca emocje w żelaznym uścisku niepewność ostatecznego wyniku. Być może, podejrzewałem, widownia podziwia urok muskularnych męskich łydek i ud, dając tajemny upust swoim skrywanym fascynacjom. To było zrozumiałe i dla mnie, mieszkałem przez długi czas obok jednego z głównych stadionów piłkarskich Sztokholmu. W dni meczowe ściągały tam z całej Szwecji autobusy wypełnione entuzjastami, w parku obok stadionu rozstawiali swoje dymiące kramy sprzedawcy kiełbasek - gotowanych lub pieczonych, przed meczem ciągnęli przez park kibice owinięci we flagi w barwach klubowych, niektórzy zresztą zmożeni konsumpcją napojów procentowych nie mieli siły dostać się do wnętrza stadionu i zalegali na murawie przed wejściem. Panowała atmosfera pikniku i wielesettysięcznej wspólnoty, w której ja, niewierzący, nie miałem udziału.

Porządku pilnowała konna policja, co zresztą nie przeszkadzało entuzjastom w braniu udziału w rytualnych ustawkach. No więc i ja miałem swoją tajoną przyjemność - przyglądałem się z pozoru niedbale rosłym blond walkiriom w policyjnych uniformach - spieszonym lub konnym, ich grubym warkoczom w kolorze dojrzałej pszenicy, wydatnym zaokrągleniom rozpychającym mundury, krótkim, prostym nosom i pełnym ustom. Myślałem, że nic w tym złego, że inni przecież w podobny sposób podziwiają piękno wysportowanych męskich ciał.

Dopiero z literatury, z książki Nicka Hornby dowiedziałem się, jakie pasje miotają wielbicielami piłki nożnej, jak ich życie przepełnione jest nieukojoną nadzieją na zwycięstwo ich ulubionego zespołu, jak silna jest identyfikacja i jak głeboka rozpacz po jeszcze jednym straconym sezonie, w jak czarnej depresji są, gdy wychodzą ze stadionu ze spuszczonymi głowami dziesięć minut przed końcem ostatniego meczu, gdy wszystko jest już jasne, przegrana nieunikniona a nadzieja odżyje dopiero z początkiem nastęnego sezonu rozgrywek i znów będzie trwać do ostatka.

Literatura literaturą, kiedyś zawiązała się rozmowa o Fever pitch  i jeden z przyjaciół przyznał, że on również dotknięty jest miłością do klubu, który od lat nie potrafił wywalczyć sobie pierwszego miejsca w lidze, że nim również targa czarna rozpacz, ale zmienić klub na inny, nie nigdy, to byłoby zdradą.

Podobne emocje zdają się nawiedzać wielu z uczestników S24, tyle, że w odniesieniu do partii politycznych, znaczy jednej partii właściwie. Ile tu już zdążyłem przeczytać sążnistych analiz, że tym razem zwycięstwo jest murowane, że taktyka przyniesie długo oczekiwany sukces, że w sztabie już wiedzą, jakie slogany wyborcze rozentuzjazmują elektorat, który hurmem zagłosuje na nasz klub, to jest partię

Wyborcy nie chcą jednak wynieść naszej partii do zwycięstwa, głosują na niegodnych, na uzurpatorów, szkodników. Brak im patriotyzmu, brak wartości, nie widzą, że ojczyzna w potrzebie, patrzą tylko własnego interesu. To z interesem najbardziej zdaje się ostatnio boli. Wyborcy dbają bardziej o swoją posadę, o możliwość rozpalenia grila, o wycieczkę zagraniczną, o sushi i espresso wypite w galerii handlowej niż o imponderabilia.

Miast głosować na partię, które obiecuje im brak tego wszystkiego i ma zamiar obietnicy dotrzymać.

Głupi, głupi wyborcy.

Dziś dowiedzieli się, że mają:

Mózg nabity stalinowską propagandą i wdrukowaną przez kolejne pokolenia zdrajców tępą zawiścią wobec „polskich panów”.

 

 

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka