Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
1092
BLOG

O umieraniu za ojczyznę i Bogu w każdym domu

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Społeczeństwo Obserwuj notkę 69

 

 

Nie zmienia to mojej opinii, że w interesie państwa jest uczyć w szkołach religii i wpajać a jak uznają ci, o których było wyżej, indoktrynować przekonaniem, że Bóg jest, i jest sprawiedliwy. Do bólu sprawiedliwy.

Jak nam laicyzacja państwa bokiem wyjść może

http://rosemann.salon24.pl/575432,jak-nam-laicyzacja-panstwa-bokiem-wyjsc-moze
 
Ja wiem, że empiria jest w pogardzie, na empirię się wypinamy, doświadczenie nam nie podchodzi, więzi swobodny lot naszych myśli i sprowadza je na ziemię.
 
I dlatego swobodnie możemy wypowiedzieć każde szlachetne głupstwo, nie przejmując się doprawdy, jakie owoce nasze szlachetne pomysły przyniosłyby w praktyce.
 
Pragnę więc nieśmiało autorowi powyższej głębokiej refleksji i jego komentatorom przypomnieć, że w ostatnich 25 latach podjęto na świecie wiele udanych inicjatyw delaizacyjnych. Zakończyły się one sukcesem w takich krajach jak Afganistan i Irak, a jeszcze wcześniej Iran, gdzie niewątpliwie powstała świadomość aż do bólu, że Bóg jest, a biada temu, kto by się ośmielił powiedzieć, że Boga nie ma lub choćby wielbić Boga na sposób inny niż nakazany.
 
Delaicyzacja jest najlepszym sposobem na spuszczenie z łańcucha potworów nietolerancji, nienawiści i pogardy, by czyniły prawdy objawione skuteczniej niż mdłe napominania.
 
Tyle o delaicyzacji, Polska jest na dobrej drodze, symbioza Kościoła i Państwa jest, o ile nie sformalizowana, to praktycznie stosowana, choć pozostałoi jeszcze nieco do wykonania, nim Państwo stopi się w jedność z Kościołem i ogłoszone zostanie Państwo Boże na ziemi pod nadzorem Rady Strażników Wiary, a wtedy będę mógł sobie pofikać na przyszłego Hosera z Michalikiem. I jakoś nie widać, by poziom moralności praktycznej Polaków, z echem walących się w piersi na maszy i klęczących co niedziela przed konfesjonałem się podniósł. Mówię o moralności praktycznie stosowanej, bo ta głośno wyznawana brzmi, a można się o tym choćby tutaj w S24 przekonać, nietolerancją, nienawiścią i pogardą.
 
Z tym umieraniem za ojczyznę to kolejna emocjonalna brednia, w której kto bardziej opętany ten wygrywa. To taka zabawa w deklaratywny patriotyzm, w której główną nagrodę odbiera łajdak, kłamca i hipokryta. No bo co im szkodzi powiedzieć, że jasne, chętnie i ze śpiewem umrą za ojczyznę. Umrą pięć, dziesięć, kto da więcej? - sto razy.
 
Gówno prawda, miłość do ojczyzny to pusty bęben, im bardziej weń zaglądasz tym mniej zawartości znajdujesz. 
 
Czy jesteś gotów cokolwiek zrobić dla dobra wspólnego, bez własnego w tym, natychmiastowego interesu? Polacy w tej konkurencji wypadają słabo na tle narodów Cywilizacji śmierci. Wspólne się nie liczy, wspólne można kopnąć, zbrukać, a jeśli ma jakąś wartość materialną to najlepiej ukraść. Empiria mówi mi, że naród, który nie potrafi się schylić by podnieść psie gówno po własnym psie, tak by inny ktoś nie wlazł w nie i nie musiał go oglądać, ma dobro wspólne w głębokiej pogardzie, ile by razy nie zdeklarował w ankiecie telefonicznej, że on jak najchętniej, tak jak stoi, umrze za Ojczyznę.
 
Nie umrze.
 
I nie posprząta po swoim psie.
 
Dobrem wspólnym się nie zajmie.
 
I przezornie wstawi kraty w okna, sądząc współobywateli, być może słusznie, po sobie.
 
A Rosemannowi tak to się wszystko ładnie układa i łączy ze sobą, że religia wywoła u ludzi większą ochotę do umierania. Inaczej ujmując: łatwiej będzie Polaków przerobić, już odpowiednio urobionych, na bezmyślne mięso armatnie. Miło, że tak szczerze i otwarcie o tym pisze:
Tak więc, konkludując, o ile Polak wierzący czy tam, jak chcą niektórzy, zindoktrynowany religią, powie sobie „Patrz Kościuszko na nas z nieba” po czym zależeć mu będzie, by ów Kościuszko miał na co patrzeć i nie musiał się wstydzić, niezindoktrynowany będzie kombinował czy uciekać, schować się czy poddać jeśli też weźmie pod uwagę swoje wartości i zechce być im wierny. 
 
I ostatnie - w państwie urządzonym laicko nikt Rosemannowi nie zabrania żyć po swojemu, wielbić swoich bogów, modlić się i stosować jakie chce wartości (o ile nie ze szkodą dla innych). W państwie urządzonym pod gust Rosemanna ja bym tych uprawnień nie miał. Być może o to właśnie Rosemannowi chodzi? I stąd potrzeba, tak mocno i wprost wyrażona, by Państwo i Koścół mnie ugięły?
 
I właściwie o to w tym wszystkim chodzi. Moja wolność jest Rosemannowi nienawistna. 
 
PS. Zwracam uwagę, że w swoje rozważania o religii i moralności wplata Rosemann przekonania polityczne, odmawiając wspólnoty Polakom o innych preferencjach wyborczych.
 
PS 2: Zupełnie na marginesie, ale Rosemann zdaje się nie zauważać, że proponowane przez niego:  
dla państwa ważne jest żeby dzieci uczyły się języka ojczystego , historii, wychowania fizycznego, matematyki i religii.
 to przecież z grubsza program szkoły dla polskich dzieci w okupowanej przez Niemców Polsce. Polakom więcej edukacji nie było potrzeba do wykonywania prostych prac na rzecz państwa niemieckiego
 
 Heinrich Himmler powiedział – (...) dla polskiej ludności Wschodu nie mogą istnieć szkoły wyższe niż 4-klasowa szkoła ludowa. Celem takiej szkoły ma być wyłącznie proste liczenie, najwyżej do pięciuset, napisanie własnego nazwiska, wiedza, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, uczciwym, pracowitym i rzetelnym. Czytania nie uważam za konieczne.
 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo