Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
3526
BLOG

Kto pisał fałszywe listy od Anny Walentynowicz czyli bezwstyd

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

 W poprzednim wpisie wspomniałem o kilku mrocznych tajemnicach S24, Jedną z nich była nigdy nie wyjaśniona, mimo solennych obietnic Igora Janke, sprawa tzw "Listu Anny Wlentynowicz do blogerów"  i związanych z tym wydarzeń.

Ponieważ nikt nigdy nie przedstawił zadowalających wyjaśnień a  okazało się, że komentatorzy coś pamiętają, ale pamiętają rozmaicie, z czystej, osobistej ciekawości sam zanurzyłem się w otmęty szaleństwa, jakie pięć lat temu przetoczyło się przez S24.

Wyglądało to w skrócie tak:

Jeden z wątków dotyczył tzw Listu Anny Walentynowicz do blogerów  i innych wpisów rzekomo jej autorstwa. Innym wątkiem była organizacja benefisu Anny Walentynowicz bez jej wiedzy i zgody przez Puternicką i Elżbietę Szmidt (Marylę). Trzecim było podawanie się przez Puternicką za bliską przyjaciółkę Pani Ani, jak nazywała ona protekcjonalnie Walentynowicz. Walentynowicz poczuła się zmuszona dać oficjalny komunikat dla PAP, w której dementowała wszystkie rozpuszczane przez Puternicką sensacje.

List do blogerów  ukazał się jednocześnie na kilku platformach blogerskich, obecnie jak się wydaje większość z publikacji już nie istnieje, w tym również "blog Anny Walentynowicz" na wordpressie, prowadzony przez blogerkę S24 1Maud - Małgorzatę Puternicką. Ostała się bodaj jedynie wersja opublikowana na autorskim blogu Puternickiej w S24:

http://1maud.salon24.pl/90934,anna-walentynowicz-do-blogerow

Na blogu Puternickiej ukazywały się coraz to nowe relacje z pierwszej ręki o spotkaniach z Anną Walentynowicz, 1Maud . Puternicka przedstawiała się w nich jako najbliższa przyjaciółka i zaufana Anny Walentynowicz, wpadająca do legendy Solidarności na pogaduszki i przekazująca blogerom najświeższe ploteczki od "Pani Ani": Kolejna rozmowa z p.Anią i kolejne wspomnienia. Ale także ,jak zwykle ,rozmowa na temat bieżących wydarzeń. W życiu Pani Anny nadal wiele się dzieje. Ta drobna, mocno już starsza Pani ,jest ruchliwa i pełna energii jak dawniej. -to fragment wpisu z maja 2009 pod tytułem Anna Walentynowicz o prawdzie 

Jaka była prawda można było się dowiedzieć 28 lipca 2009 r, gdy całą misterną mistyfikację trafia szlag i ukazał się komunikat PAP, przedrukowany w wielu miejscach, w którym Anna Walentynowicz zaprzecza bliskiej znajomości z Puternicką:

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Legenda-Solidarnosci-oburzona-akcja-blogerow,wid,11352248,wiadomosc.html?ticaid=1127c3

Chcę podkreślić, że moje dotychczasowe kontakty z obiema paniami(Elżbietą Puternicką i Elżbietą Schmidt)nie upoważniają ich w żaden sposób do zaliczania się do kręgu moich przyjaciół czy nawet znajomych. Panią Schmidt, która jest aktywna na kilku portalach internetowych m.in. pod imieniem Maryla poznałam kilka miesięcy temu przy okazji wywiadu, który przeprowadziła ze mną dla jednego z nich.

Jakby tego było mało kolejny list Anny Walentynowicz ukazuje się w S24:

List Anny Walentynowicz

Pisze w nim między innymi: 1maud nadużyła w rażący sposób mojego zaufania: na stronie(blogu prowadzonym w imieniu Anny Walentynowicz przez Puternicką)zalazałoy sie bez mojej wiedzy i zgody polecenia i banery Blogmedia24, Fundacji Veritas et Scientia, której prezesem jest pani Elżbieta Schmidt vel Maryla, a także tekst Anna Walentynowicz do blogerów, wpis 03/12/2008. Tego tekstu ani nie napisałam ani nie autoryzowałam. O jego istnieniu dowiedziałam sie zaledwie kilka dni temu. Wymienionych w nim osób opróćz p.Puternickiej nie znam. Chce w tym miejscu przypomnieć, że nie każda osoba, której dałam wywiad, albo która zorganizowała jakąs konferencję i która stanęła obok mnie na zdjęciu jest mi znana.

W S24 zakotłowało się. Wielu wydarzeń nie da się już odtworzyć, poznikały wpisy, komentarze i całe blogi, w tym współaktywnej z Puternicką Maryli czyli Elżbiety Szmidt. Zachowały się wpisy Igora Janke, w których zapowiada podjęcie zdecydowanych kroków i powołuje (no, nie śmiejcie się) blogerską komisję śledczą:

Wolność i odpowiedzialność

OK. Wyjaśnijmy to do końca

Proponuję – ale to tylko propozycja, by prawdy spróbowały dociec osoby cieszące się szacunkiem przynajmniej części blogosfery i mające szanse na kontakt z zainteresowanymi. Chciałbym prosić – oczywiście to tylko prośba: Katarynę, Krzyśka Leskiego, leszka.sopot i Kaskę – Pyzol ( z daleka czasem lepiej widać), by podjęli się próby wyjaśnienia całej historii. Uszanuję ich ustalenia. Jeśli oczywiście ta trójka się zgodzi.

Odezwała się również i sama autorka fałszywych listów:

W związku z oświadczeniem Pani Anny Walentynowicz

Świat wg Kiepskich

Świat wg Chucka Norrisa

Puternicka (1Maud) tłumaczyła, że pisała "z głowy" i "z robionych na gorąco notatek" i podpisywała nazwiskiem Anna Walentynowicz. Wedle jej wyjaśnień podpisywała skomponowane przez siebie teksty cudzym nazwiskiem, bo uważała, że jej pisanie był zgodne z intencjami bohaterki.: 

Tekst ”Anna Walentynowicz do blogerów”, to tekst napisany przeze mnie w Jej imieniu, po przeczytaniu Jej przeze mnie komentarzy pod wpisem ”Marzenia Anny Walentynowicz. List do narodu”. Powstał na podstawie robionych przeze mnie ”na gorąco ”notatek. I w tym sensie Pani Anna Walentynowicz nie jest autorką tego listu. Zapewniam jednak, że cieple słowa pod adresem nicków wymienionych w poście,padły. Tak jak i inne elementy tego wpisu.A także forma listu

I nigdy nie wykazała śladu autorefleksji nad właściwością takiego postępowania. Winą za całą aferę obarczyła dziennikarzy wietrzących sensację i przedstawiających szlachetne działania Puternickiej w fałszywym świetle:  Niestety ,do Pani Anny Walentynowicz , w ostatnich dniach ,było wiele telefonów, od różnych dziennikarzy, które wykrzywiły ideę działania Komitetu.

A w innym miejscu:  A został (List) skrupulatnie „przypomniany” Pani Annie,po kilku miesiącach od naszej na ten temat rozmowy.

Reszta to panierka - wykręty, kłamstwa i robienie z siebie ofiary przez Puternicką. I wiecie co - jej płaksiwy, fałszywy list zebrał ponad 200 komentarzy, większość z poparciem i wyrozumiałością.

Puternicka miała na tyle instynktu samozachowawczego, by o Walentynowicz nie wspominać ani razu w swoich wpisach od chwili skandalu. Zapewne ze słusznej obawy, że jej rzekoma przyjaciółka natychmiast zdementowałaby mitomańskie wynurzenia

Aż po 10 kwietnia - wtedy wszystkie tamy udawanej przyzwoitości puściły. Już nie musiała się obawiać, że ofiara nakryje ją na kolejnej manipulacji i przekłamaniu, że ujawni prawdę i zaprzeczy każdemu słowu.

Pierwszy tekst po przymusowej abstynencji ukazuje się już w dzień katastrofy smoleńskiej, a potem nie ma żadnych ograniczeń. Wyszukiwarka S24 wyrzuca trzy bite strony wpisów, ponad 60, w całości lub w części poświęconych Annie Walentynowicz. Teraz Puternicka może pisać do woli, bezwstydnie, nieograniczona strachem, że bohaterka jej grafomanii zaprotestuje.

Nie pisałbym powyższego, gdyby sprawa zakończyła się te pięć lat temu po ujawnieniu kłamstw i fałszerstw. Ale po zapoznaniu się z obfitą twórczością Puternickiej o Annie Walentynowicz, która powstała już po śmierci ofiary ne mogę się otrząsnąć z odrazy. I nikt, nikt nie ujmuje się za ofiarą megalomanii Puternickiej. Na nic się zdały solenne obietnice Igora Jankego, zarząd S24 nie widzi nic niestosownego w kontynuacji procederu lansowania się na osobie Anny Walentynowicz wbrew faktom i woli zainteresowanej.

Pod porzednim wpisem wywiązała się minidyskusja o tym, kto był bardziej winny w całej aferze - Puternicka czy Szmidt? Moja odpowiedź jest następująca: działały "wspólnie i w porozumieniu". Proszę sobie wyszukać znaczenie tej frazy.

PS. Do tekstu wkradł się błąd, za który przepraszam. Z powodu mojej niestaranności nazwisko Elżbiety Szmidt we fragmentach mojego tekstu zostało dwukrotnie zapisane nieprawidłowo. 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura