Mamy największy skandal obecnego rządu, premier nie wyklucza rozwiązania parlamentu i rozpisania wczesnych wyborów, choć narazie nie ma zamiaru podać się do dymisji. A kiedy jakikolwiek polityk użyje słowa "dymisja" to oznacza, że sprawa dymisji jest wpisana w agendę najbliższych wydarzeń, że "nie podam się do dymisji" oznacza "rozważam podanie się do dymisji", a to oznacza, że dymisja w zasadzie jest nieunikniona.
Mamy więc największy skandal polityczny ostatnich lat, "w normalnym kraju" opozycja już wyciągnęłaby naostrzone sztylety, już, już szykowałaby się do zadania coup de grace.
No, ale gdzie jest św. Jerzy Kaczyński, dlaczego nie wydobył jeszcze zza pazuchy mizerykordii? Dlaczego nie ma polityków PiS w prasie, radiu i telewizji śniadaniowej? Co prawda PiS wydał jakieś bezsensowne oświadczenie falsetem, nie widać jednak, by zagrzało ono do boju nawet najwierniejszych z wiernych, nie ma nawet w mateczniku PiS jakim jest S24 rytualnych zachwytów nad mądrością i przenikliwością prezesa i nad siłą, jaka promieniuje z Oświadczenia.
Zadaniem największej partii opozycyjnej w obecnej sytuacji jest merytoryczne punktowanie rządu. No, Bożesz ty mój, rząd jest nielotem, siedzi ponuro na gałęzi krzaka z obwisłymoi skrzydłami, patrzy ponuro w morderczą przyszłość, a opozycja nie strzela, choćby i z grochu?
Dziw nad dziwy, ale to dziennikarze odwalają całą pracę za opozycję, a lokomotywą wyborczą PiS okazała się Monika Olejnik:
Jestem zaskoczona, że nie zdymisjonował pan ministra Sienkiewicza. Wczorajsza sytuacja była kompromitująca - zaczęła Monika Olejnik. - Człowiek, który jest świadkiem we własnej sprawie, wczoraj był przesłuchany przez prokuraturę, prowadzi śledztwo w tej sprawie. Człowiek, który prowadził rozmowy w stylu mafijnym z prezesem Belka, nadal pozostaje ministrem - podkreśliła.
- Dziennikarz ma obowiązek chronić swojego informatora, a ABW nie powinno używać siły. Nie znam państwa demokratycznego, gdzie siłowo wchodzi służba i prokuratura, to się pierwszy raz wydarzyło od 89 roku i cale środowisko dziennikarskie jest przeciwko panu.
Przecież słowa wypowiedziane przez nią w czasie wczorajszej konfernecji Donalda Tuska powinny były zostać wypowiedziane po stokroć (hehe, to zamierzone) przez polityków PiS na nieustających konferencjach prasowych po najściu na redakcję Wprost. Że co,że PiS ma za sobą gorsze sprawki, że ma za sobą długotrwałą inwigilację dziesięciu najważniejszych kowali opinii publicznej, gdy miał władzę i okazję po temu? Ależ takie drobiazgi nie powstrzymują żadnej partii, zresztą, tajna inwigilacja z samej natury rzeczy nie jest tak spektakularna jak publiczne atakowanie prasy w błyskach fleszy telefonów komórkowych.
Więc co stałoby na przeszkodzie, by PiS w rozdygotanych oburzeniem słowach potępiał atak na wolność prasy?
Co stoi na przeszkodzie, by PiS, na lekkim rauszu po względnym sukcesie w wyborach do PE, zaczął na poważnie szukać możliwości wygrania wyborów parlamentarnych, zwłaszcza, że mogą one się odbyć prędzej niż ktokolwiek się mógł spodziewać?
Nie ma szans na samodzielną większość parlamentarną, więc już powinny były odbyć się rozmowy w kwestii koalicji wyborczej, dającej szansę na wejście do Sejmu partii 3-4 procentowych. Że co, że to konkurencii? No to lepeij z nich uczynić sprzymeirzeńców, pomóc im pokonać próg wyborczy, obiecać po stanowisku, a niech będzie, ministerialnym i dostać za darmo dodatkowe 8% i większość parlamentarną.
Partia, która aktywnie nie dąży do władzy, która po tę władzę się nie schyla nie jest godna włądzy sprawować. Wyborcy są bezwzględni i wyrok wydany we wcześniejszych lub terminowych wyborach może być dla PiS zabójczy.
Jakich skomplikowanych konstrukcji tutejsi apologeci i wyznawcy PiS by nie tworzyli to jedno jest pewne - PiS właśnie grzebie swoją największą szansę na odzyskanie władzy.
No i dobrze. Ja PiSu nie lubię. Pan Bóg też widać nie, skoro im rozum odebrał.
