Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
843
BLOG

Grzegorz Schetyna na MSZ? To ma oczywisty sens

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Kultura Obserwuj notkę 42

Ja oczywiście z powodu oddalenia od Polski wiem o Grzegorzu Schetynie jedynie czego można dowiedzieć się z odprysków skorumpowanych wyrywków informacji podawanych w S24. No dobra, ale ja nie o tym, tylko o nowym rządzie nowej pani premier.

Największą niespodziankę stanowi według zgodnej opinii znawców S24 mianowanie na stanowisko MSZ Grzegorza Schetyny, w swoim czasie uważanego za największego konkurenta Donalda Tuska w przewodniczeniu PO. To mianowanie obrosło już mendlem najrozmaitszych interpretacji, z których żadna mi znana nie porusza sedna tego ruchu personalnego.

Owszem, zgadzam się z komentatorami, którzy podnoszą jako fakt bezsporny brak doświadczenia w polityce zagranicznej nowego ministra*. Wyciągają jednak z tego faktu nieuprawnione, moim zdaniem, wnioski. Otóż jeśliby chodziło jedynie o utrzymanie jedności w partii to Schetyna mógłby otrzymać inny, znaczący resort, który satysfakcjonowałby jego i jego (rzekomą) frakcję.

*Z tym brakiem doświadczenia to jednak bujda. Widocznie żaden z uczonych analityków - amatorów i zawodowców nie zadał sobie trudu zajrzenia do wiki? No i bo po co, jak można pisać z głowy, nie sprawdzając, że: 17 listopada 2011 powołany został na przewodniczącego sejmowejKomisji Spraw Zagranicznych.

Wybór polityka na stanowisko, na którym nie ma doświadczenia, może mieć dwie przyczyny.

a) nadzieja, że sobie nie poradzi, skompromituje się i w niesławie zejdzie ze sceny politycznej. To nie powinno jednak działać na polityka o takim instynkcie, jak Schetyna. Jest zbyt wytrawnym graczem, by nie poradził sobie z administrowaniem MSZ.

b) nadzieja, że niedoświadczony w jakiejś dziedzinie polityk w szybkim czasie nadrobi braki. Wydaje się, że tak jest w przypadku Grzegorza Schetyny.

A skoro b) to kryje się za tym zapewne dalekosiężny zamysł - po odbyciu praktyk w MSZ Grzegorz Schetyna przygotowywany jest do objęcia funkcji przewodniczącego partii i w przypadku wygranych wyborów do objęcia funkcji premiera. 

Tak zazwyczaj bywa, gdy w cieniu dominującego szefa, jakim niewątpliwie był Donald Tusk, nie może się wykrystalizować naturalny, silny następca.

W tym rozwiązaniu Ewa Kopacz, zapewne w pełni sama to rozumiejąc i akceptując, jest tylko figurą przejściową w oczekiwaniu az następca Tuska odbędzie swoje praktyki czeladnicze. Do pełni umiejętności brakuje mu tylko półrocznego, góra rocznego stażu w MSZ, i właśnie ten staż rozpoczyna.

W całym tym misternie uplecionym planie jest jedna niewiadoma - a co, jeśli Ewa Kopacz w szybkim tempie dorośnie do sprawowanej przez siebie funkcji i nabierze smaku dla pełni władzy? Ostatecznie ona też odbywa staż polityczny i uczy się nowego alfabetu.

A mnie jednak nieco szkoda bucowatego Radka Sikorskiego, który w tandemie z odchodzącym po przegranych wyborach szwedzkim MSZ Carlem Bildtem nadawał ton polityce wschodniej UE. Po ich odejściu brak będzie chyba polityków równie skutecznie powstrzymujących ofensywę szarmu i pogróżek aplikowaną Europie przez Putina. W Polsce opozycja wiesza na Sikorskim psy za rzekomą słabość wobec Rosji i Niemiec, w samej UE uważany jest jednak za polityka bardzo skutecznego i samodzielnego. Bez jego wysiłków i cichej dyplomacji UE nie podjęłaby nawet tej namiastki działań w postaci sankcji. Francja, Niemcy i Węgry odetchnęły z ulgą. Koniec zagrożenia dla interesów. Szkoda, ale bez zaplecza partyjnego Radek Sikorski nie ma szans na objęcie przywództwa w PO. Nie wiadomo zresztą, czy sam by tego, ten solista, chciał.

To zresztą fascynujące oglądać, niczym w laboratorium, jak informacje podlegają obróbce przez blogerów - prawie nigdy nie są podawane w stanie surowym, crudo, tylko są brutalnie przykrawane, uzupełniane i interpretowane tępym narzędziem, jakim zazwyczaj jest blogerski intelekt.

Tak obrobiona na kotlet siekany informacja doprawiana jest ścinkami insynuacji i ścięgnami domysłów własnych autora, nic więc dziwnego, że przypomina z lekka przechodzony kotlet, który w najpodleszej nawet restauracji kucharz wyrzuca, miast spróbować wmusić go intoksykowanym chrzczonym alkoholem klientom.

Nawet rzeczony kucharz ma więc resztki sumienia, by czegoś tak cuchnącego, ochłapu, już jednak nie serwować klientom, ani ich psom. No, ale nie mamy do czynienia z podłą restauracją kat. IV tylko z ekskluzywnym lokalem kat XXIV, w którym wszystko przejdzie i nic sie nie zmarnuje.

Żeby zaś czytelnik nie miał wątpliwości co ma sądzić o zdarzeniach i osobach każda z informacji, już obrobiona wystruganą na podorędziu maczugą, podlewana jest obficie brązowym sosem komentarza i garnirowana najbardziej prymitywnymi zabiegami erystycznymi.

U wrót tej garkuchni ustawia się publiczność takiej właśnie strawy duchowej pragnąca, bo jest zapotrzebowanie na potwierdzenie uprzedzeń, resentymentów, zwidów i urojeń. Co sprawniejsi rzeźnicy potrafią zgromadzić wokół siebie wianuszek wiernych wyznawców, z ogniem w oku gotowych rozszarpać na strzępy każdego, kto kunszt ich Szczurołapa z Hameln poddaje w wątpliwość.

PS. Jeśli bardzie spostrzegawczy czytelnicy mojego bloga domyślają się, że wpisy sa tylko pretekstem do zamieszczania zdjęć Szwecji to mogę to potwierdzić. Jak wam sie podoba kolejna dawka z przemijającego lata?

PS 2. Pozwoliłem sobie zmienić nieco dyspozycję tekstu w myśl zasady, że najważniejsze na  czołówkę, a wolną jazdę autorską na deser dla wytrwałych.

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura