Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
520
BLOG

Zaproszenie HGW to zdrada państwa świeckiego?

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Społeczeństwo Obserwuj notkę 34

Wisi na SG wpis oficjalny Salonu 24 pod tytułem Zaproszenie HGW to zdrada chrześcijanstwa? Nie bardzo wiem dlaczego wypowiedź średnio znanego felietonisty o obrzędach mało znaczącego święta pewnej mniejszości religijnej dostępuje zaszczytu goszczenia na stronie głównej. Choć zabawne jest patrzeć, jak chrześcijanie, wierni wielowiekowej tradycji, potrafią się pięknie różnić na zupełnie odjechane tematy. Oczywiście, więcej wigoru było w chrześcijaństwie wczesnego średniowiecza, gdy na takiej w gruncie rzeczy niewielkiej powierzchni Azji Mniejszej chrześcijanie gorliwie i z zapałem nawzajem się wyrzynali, w imię wiary w tego samego Boga, a to z powodów, dla zewnętrznego obserwatora mało zrozumiałych - ot spójnik lub nie w modlitwie, żegnanie się dwoma lub trzema palcami były doskonałym pretekstem do eksterminacji najbliższych sąsiadów. Dzisiaj, jak powiedziano, zapału, a może sił już brak, bo co prawda kombatanci się nie pozabijają, ale śmiertelnie poobrażają na siebie.

To wszystko jednak głupstwa, nie wiadomo dlaczego mające angażować cała społeczność. Chcą, to se maszerują, nie chcą, to siedzą w domu - tak z grubsza może brzmieć zdroworozsądkowy komentarz zewnętrznego obserwatora.

Sprawą natomiast dużo poważniejszą jest problem samego wzajemnego przenikania tronu i ołtarza. Albo raczej coraz bezczelniejsza  papokracja  i upokorzenie władz publicznych. Wydawałoby się, że w państwie świeckim obejmowanie protektoratu nad wydarzeniami religijnymi przez władze i instytucje publiczne nie powinno mieć miejsca - i basta. Powtarzam - rozdział Kościoła od państwa oznacza, że Kościół i państwo są rozgraniczone, autonomiczne wobec siebie.

Nikt oczywiście nie zabrania Hannie Gronkiewicz-Waltz brać udziału w świętach i obrzędach religijnych, ale jako osoba prywatna, nie jako współorganizator i protektor. Zapraszanie dostojników religijnych jako gości na różnego rodzaju uroczystości państwowe lub publiczne jest wyrazem szacunku dla różnych denominacji religijnych. Powtarzam, jako gości. Czym innym jest jednak nieuprawniony udział osób duchownych jako współcelebransów tego rodzaju uroczystości, odprawiania z tych okazji publicznych nabożeństw, czy śmieszny zwyczaj pokropku urzędów i budynków publicznych.

Nikt nie może i nie powinien biskupom zabraniać wypowiadania się w sprawach publicznych, ale zarządzanie państwem z ambony przez samozwańczych arbitrów w sprawach moralności jest nieprzystojne dla demokracji, a wszystkie tego rodzaju uzurpacje powinny spotykać się z ostrą repliką, miast kładzenia uszu po sobie przez polityków.

Mioniony rok przyniósł ze sobą ofensywę ideologiczną episkopatu. W kąt poszły dawne podziały na gołębi i jastrzębi, Kościół przemawia jednym głosem i jest to głos arcyreakcyjnej buty i pogardy dla instytucji i obywateli. W ostatniej chwili powstrzymany został udział biskupów w Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Słowa. To byłoby cyniczne ukoronowanie roku, w którym Kościół pokazał, że jest zaciętym wrogiem demokracji i wolności słowa.

Inicjatywa ideologiczna Kościoła zakończyła się pełnym sukcesem, przyczółki zamienione zostały w dobrze uzbrojone i ufortyfikowane ciemnogrody. Ruch oporu jest słaby, podzielony, skłócony i brakuje mu przywództwa i strategii. To błąkające się gdzieś po obrzeżach feministki, nieco drżących o granty badaczy uniwersyteckich, pedały, lewacy. Tymczasem papokracja powinna obchodzić przede wszystkim tę milczącą i psioczącą pod nosem na władzę księży większość, bo tu chodzi o jej wolność - wolność wypowiedzi, wolność wyboru świeckiej szkoły, wolność do wyrażania nawet ostrych i niesprawiedliwych opinii o religii i Kościele bez obaw, że staną się obiektem kruchcianych ataków lub zostaną pozwani za bluźnierstwo, to jest obrazę uczuć religijnych, wolność od bigoterii, wolność do in vitro, wolność od bycia pouczanym w sprawach rodziny, małżeństwa, wychowania dzieci i seksu przez ludzi, którzy nie mają w tych sprawach doświadczenia, a ich wiedza jest mieszaniną ignorancji, średniowiecznego zabobonu i lęku przed bliskością z drugim człowiekie, ludzi psychicznie okaleczonych przez celibat. Wreszcie wolność od przerośniętych ambicji biskupów, którym marzy się pełnia władzy bez odpowiedzialności w Polsce zamienionej w  reducciones.

To wszystko są sprawy ważniejsze od tego co pewien felietonista sądzi o udziale Hanny Gronkiewicz-Waltz w pewnym  evencie nibyreligijnym.

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo