Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
1457
BLOG

Z Andrzejem Dudą to nawet premier Gliński by wygrał

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 34

Są kraje, gdzie w wyborach liczą się programy polityczne, a zwycięzca jest ze swoich obietnic dość skrupulatnie rozliczany. No, Polska do tych krajów nie należy, sądząc z wpisów wytrawnych koneserów polityki krajowej zgromadzonych w S24, a i polityków różnych partii również, program to zwitek papierów dobry do wymoszczenia butów. Dyskusji większych programy nie wszczynają, nie wiadomo też, czy ktokolwiek je czyta, z autorami włącznie. A, zauważył ktoś, korektor czyta. Istnieje jeszcze zawód korektora?

Wytrawni znawcy twierdzą i dają temu wyraz, że najważniejszy jest  image i PR, najważniejszy jest wizerunek, marka towaru pod nazwą  kandydat na prezydenta. Ale skoro tak, to należy o markę handlową dbać, pieścić ją, promować w odpowiednich dawkach, nie zaniedbywać. Gdy tylko popularność produktu spada rozpoczyna się kampanię reklamową we wszystkich możliwych środkach masowego przekazu, zgodnie z targetem. Wiadomo też, że pozyskany klient jest najcenniejszy, wierny klient to skarb, o stałego klienta się dba i chucha nań, spełnia jego mało kosztowne zachcianki. A jedną z takich zachcianek wiernego klienta jest to, by mu marki i produktu nie podmieniać. Największe katastrofy promocyjne, tąpnięcia w sprzedaży biorą się właśnie z lekceważenia przywiązania klienta do tradycji. Klient wierny chce mieć swoją coca-colę tak jak zawsze, jego brzydzą zmiany layoutu, opakowania, a najbardziej brzydzi go zmiana formuły produktu. Na zmianie formuły produktu Coca-cola zaliczyła największą wtopę, największy spadek sprzedaży. Wierni klienci zaprotestowali przeciwko nowomodnym udziwnieniom, oni chcieli mieć swoje pół kilograma cukru na litr napoju i żadne fiu-bziu w stylu "umrzesz zdrowszy" ich nie rajcowały.

Wystawiając Andrzeja Dudę na kandydata PiS zrobił podobny manewr co Coca-cola kilka dekad temu. Najpierw z mozołem budowano markę kandydata na wszystkie stanowiska, Piotra Glińskiego. Było mocno pod górkę, bo kandydat, zacny i zasłużony skądinąd obywatel, był kompletnym amatorem politycznym, niesamodzielnym aż do śmieszności, marionetką w rękach Prrrezessa i narzędziem w realizacji jego dalekosiężnych strategii. Ale wiecie co, zaletą Glińskiego byłoby, że trwa, że jest obliczony na dłuższą perspektywę niż kilka tygodni. Jakaś część wyborców zdecydowałaby się na niego głosować, do tego twardego jądra dołączyliby inni. Nie, żeby Piotr Gliński od razu zdobył większość w jakichkolwiek wyborach, ale mógłby, gdyby dotrwał liczyć na brak kompromitacji.

Noale przecież wytrwałość nie jest cechą wyróżniającą PiS i jej  gurus. Setki pomysłów, jeden mniej mądry od drugiego, zajarzą się słomianym ogniem, by sczeznąć z następnym wydaniem gazet i telewizji śniadaniowej. A wystarczyłoby kilka solidnych i przemyślanych, których możnaby się trzymać. Tandeta prowadzonej polityki wzmacniana jest histerycznym tonem głosu i nieznośnym oskarżaniem wszystkich wokół o własne niepowodzenia. Na tym tle profesor Gliński jaśniał niczym opoka i ostoja solidności. Szkoda tylko, że ta solidność budowana była z tektury i do tego marnej jakości.

Teraz nieszczęsny wyborca, pozbawiony swojego ulubionego kandydata będzie musiał usilnie się przekonywać, że Gliński to jednak była pomyłka, wersja beta, bo właściwym produktem jest Andrzej Duda. Andrzej Duda, którego jedyną zasługą polityczną było kręcenie się w dziesiątym szeregu wokół prezydenta Lecha Kaczyńskiego a rozpoznawalność jest taka, że mylony jest z przewodniczącym związków zawodowych.

Powodzenia w kształtowaniu obrazu. Nie biorę udziału w polskich wyborach, ale gdybym brał, to czułbym się wystrychnięty na dudka tą podmianką. Ale co ja wiem, może polscy wyborcy tak lubią?

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka