Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
563
BLOG

Prawo do cytatu czyli dlaczego Eska się myli

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Po czym odróżnić gimbazę od magistra? Gimbaza kradnie cudzą własność intelektualną, nawet nie wiedząc o tym, że istnieje coś takiego, jak prawo autorskie, własność niematerialna i własność intelektualna.

Na co wchodzi magister i poucza, że "można cytować, byle nie komercjalnie", bo tak powiedział promotor gdy nasz student ostatniego roku zabierał się za pisanie pracy magisterskiej. Na przykład kol. Eska na blogu autorki, która mnie nie czyta i nie komentuje (gdyby mnie czytała, to nie pisałaby głupstw - choć kto wie, może jestem zbytnim optymistą?):

Zdjęcie w necie jest oficjalną publikacją i można to cytować. Ale - uwaga - niekomercyjnie! Czyli na blogu, gdzie ktoś zbiera kasę, publikowanie nie swojego zdjęcia bez pozwolenia autora jest niestety, przestępstwem.

http://odchudzanie.salon24.pl/644662,porozmawiajmy-o-prawach-autorskich

Rozbierzmy elewację kol. Eski na częsci składowe, bo zawiera więcej bałamuctw na m2 niż zdrowie publiczne może znieść

Oficjalna publikacja? Że publikacja tzn rozpowszechnienie to pewne, z niektórymi zastrzeżeniami, dotyczącymi na przykład zamkniętych grup typu dyskusyjnego, gdzie zamieszczane treści mają charaktrer prywatny. Ale oficjalna publikacja? To znaczy inaczej urzędowa publikacja, bo termin "oficjalny" tłumaczy się najczęściej na 'urzędowy"; zatwierdzony przez urząd, wydany przez urząd, reprezentujący urząd itd. Nie za bardzo wiem co kol. Eska chciała wyrazić a nie będę zgadywał.

Bez pozwolenia autora? Ależ publikacja większości zdjęć nie wymaga zgody autora. Ponieważ profesjonaliści żyją z publikacji swoich fotografii, więc liczy się dla nich jedynie kasa. Zdjęcia prasowe np rozpowszechniane są (podobnie jak teksty) przez wyspecjalizowane agencje, autor częstokroć nawet nie wie gdzie zostały sprzedane i opublikowane, dla niego ważne jest miesięczne podsumowanie i zasilenie konta bankowego odpowiednią kwotą. Sa również autorzy sami zajmujący się dystrybucją lub zatrudniający własnych agentów - to już elita światowa, artyści. Z kolei autor lub właściciel materiału może nałożyć embargo na publikację (nie publikować przed upływem 24 godzin), zastrzec wyłączność na publikację (jeśli dostanie odpowiednią gratyfikację) lub wyrazić zakaz publikacji np w organach propagandowych jakiejś partii politycznej. Zresztą, polskie Prawo prasowe wyraźnie mówi, że:

Art. 25.1. Wolno rozpowszechniać w celach informacyjnych w prasie, radiu i telewizji:

1) już rozpowszechnione:

a) sprawozdania o aktualnych wydarzeniach,

b) aktualne artykuły na tematy polityczne, gospodarcze lub religijne, chyba że zostało wyraźnie zastrzeżone, że ich dalsze rozpowszechnianie jest zabronione,

c) aktualne wypowiedzi i fotografie reporterskie

Blog komercyjny vs niekomercyjny. To w zasadzie nie ma znaczenia, bo autor tekstu/zdjęcia/innego utworu opublikowanego z naruszeniem praw autorskich nie będzie zapewne ścigał blogera-gołodupca, tylko przyciśnie właściciela Salon24. Albowiem, co by się red. Janke nie zarzekał w swoim regulaminie, to sformułowanie "nie ponosi odpowiedzialności" jest tylko jednostronną, niezobowiązującą, tym samym pustą deklaracją bez znaczenia przy dochodzeniu praw przed sądem lub np w drodze ugody pozasądowej.

Wreszcie sformułowanie:Zdjęcie w necie jest oficjalną publikacją i można to cytować.Ale - uwaga - niekomercyjnie. Nie wiem skąd to uporczywe i mylne przekonanie się wzięło. Nie ma ono nic wspólnego z brzmieniem tekstu prawnego, który stawia dość ostre i jednoznaczne warunki, aby cytat prześlizgnął się przez ucho igielne art. 29.

 

Art. 29.1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.

2. Wolno w celach dydaktycznych i naukowychzamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w podręcznikach i wypisach.

21. Wolno w celach dydaktycznych i naukowych zamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w antologiach.

3. W przypadkach, o których mowa w ust. 2 i 21, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia.

Oznacza to, że możesz użyć fragmentuutworu, gdy chcesz np poddać go krytycznej analizie, omówieniu, snuć własne rozważania na jego kanwie, polemizować z nim itd. Nie możesz jednak zrobić sobie z cudzego utworu protezy intelektualnej, bo sam nie potrafisz z siebie nic wydusić o rozgardiaszu politycznym w Polsce, a autor "Ptasiego radia" tak udatnie zrobił to za ciebie, więc publikujesz ten utwór w całości, dodają ewentualnie własny, dowcipny tytuł - Oto, jak się sprawuje klasa polityczna w Polsce.

Drobny utwór w całości - co jest drobnym utworem rozstrzyga sąd, a sądy bywają bardzo restryktywne. Zresztą pozostałe wymagania pozostają bez zmiany. Nota bene - warunek krytycznej analizy wyczerpała w swoim czasie nasza koleżanka Renata Rudecka-Kalinowska zamieszczając z bardzo krytycznym komentarzem opublikowane wcześniej selfie naszego również chyba byłego już kolegi Freemana, co stało się zaczynem salonowej awantury na 24 fajerki, w której zadebiutowałem 7 lat temu w S24.

No dobra, a ta cała komercyjność to skąd? No, w każdym razie nie z Prawa autorskiego. Może zaplątała się w debacie zawleczona z krajów anglosaskich, posługujących się precedensem, ale tego nie wiem, bo nie znam rozstrzygnięć. Może ma związek z którymś fragmentem innych praw - Kodeksu cywilnego, Prawa handlowego (gospodarczego), O znakach towarowych itp? Szczególnie jeśli chodzi o znaki towarowe, to potrafią one sporo namieszać, gdyż kolidują z - w gruncie rzeczy liberalnymi - przepisami Prawa autorskiego. Niejednokotnie zdarzały się próby wymuszenia zakazu używania znaków towarowych czy sloganów reklamowych w publikacjach prasowych lub książkowych. Miałoby to jakoby stanowić naruszenie praw do znaku towarowego lub nieuczciwą konkurencję. O ile wiem żadna z tych prób ograniczenia wolności wypowiedzi nie powiodła się.

A czy działa to w drugą stronę? Wyobraźmy sobie, że udało ci się sformułować mema, który idealnie nadaje się na slogan reklamowy butów Nike. Nie dam własnego przykładu, bo gdybym coś takiego potrafił, to ie pisałbym przecież za darmo i niekomercyjnie na blogu, tylko sączył radlera na plaży przed Grandem w Sopocie przez okrągły rok. No, ale niech będzie, że to ty czytelniku, w napadzie geniuszu rzuciłeś światu pod nogi coś takiego: Szybciej, wyżej, mocniej. Trzy słowa to mniej niż fragment, więc chyba można cytować na każdym pudełku z butami i w telewizyjnych commercialach?

No więc nie za bardzo. Ale to już zupełnie poza tematem prawa autorskiego.

PS. Moje rady stosujesz lub nie na własne ryzyko.

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka