Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
1737
BLOG

Wypisuję się z polskości

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 96

Jest olbrzymi problem, żeby Polacy, tak doświadczeni przez historię, los, mogli wrócili do kraju, a my dzisiaj w skutek decyzji jakiegoś brukselskiego urzędniczyny, mamy decydować o tym, że mogą do nas napłynąć setki tysięcy ludzi z państw Afryki - powiedział Joachim Brudziński z PiS na temat decyzji o przyjęciu przez Polskę 2 tys. uchodźców. Jego zdaniem "państwa, które przez wieki czerpały zyski z kolonializmu nagle mówią: a niech Polaczki się do tego dorzucą". - Nigdy - dodał na antenie TVN 24.

Nie spieszmy się do tego, żeby przedmieścia Warszawy wyglądały jak przedmieścia Londynu czy Paryża - podkreślił polityk.
 
Wydawałoby się, że jest to okazja dla Kościoła polskiego by przypomnieć co poniektórym politykom o obowiązku miłości bliźniego, który obejmuje również pomoc dla ludzi uciekającym przed okrucieństwami wojny.
 
Zajrzałem do googli, tej studni wiedzy, znalazłem 71 000 wyników dla "miłość bliźniego". Typowy tekst z wyników wyszukiwania to coś takiego, rozważania na wysokim poziomie abstrakcji:
 Bez wyraźnego wyróżniania jakiegoś poszczególnego krytyka, uważam, że praca dr. Jacka Sieradzana Narcystyczny charakter nakazu miłości bliźniego zapewni nam sprawne narzędzie pedagogiczne oraz heurystyczne dla zrozumienia podstaw krytyki tego przykazania przez jego oponentów.  Odnośnie do oczyszczenia narosłych wokół tego przykazania stereotypów i mitów, najbardziej pomocne będzie studium, które przeprowadził członek Brytyjskiej Akademii Nauk oraz doktor honoris causa Uniwersytetów w Oksfordzie i Helsinkach prof. Ed P. Sanders ( The Question of Uniqueness in the Teaching of Jesus ). (http://teologia.deon.pl/milosc-blizniego/).
 
Żadnego tekstu o praktycznym stosowaniu zasady miłości bliźniego. Bo też z potocznych obserwacji S24 nie zauważyłem głębszego namysłu moralnego nad nią.
 
Wydawałoby się, że biskupi, kierowani miłością bliźniego powinni reagować ostro na słowa nienawiści kierowane przez rozmaite oficjalne osoby życia publicznego w stosunku do uchodźców i potępić zakamieniałość ich serc.
 
Ale biskupi mają inne priorytety. Zrzucili wreszcie tak ich uwierającą i niewygodną maskę narzuconej z zewnątrz oficjalnej neutralności partyjnej i bezwstydnie stanęli po jednej stronie w rozpoczynającej sie kampanii przez jesiennymi wyborami do Sejmu. I by nie było żadnej wątpliwości, którą partię i którego przywódcę najwyżsi dostojnicy kościelni popierają zamienili Jasną Górę w mównicę partyjną, a na mównicę zaprosili prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
 
W roli konferansjera wystąpił arcybiskup Dzięga, wzywając do wznowionych modłów przed wyborami parlamentarnymi, na określoną, choć nie wymienioną z nazwy partię polityczną.
Wezwał zebranych do modlitwy, pokuty i "wielkiego zawierzenia". - Ile było w nas radości, gdy przed 24 maja dziewięciodniowa nowenna bardzo wielu ludzi, poprzedzona wcześniej modlitwą nielicznych, dała piękny owoc zaskakujący dla wielu? Ale moje serce mówi, że tak jak trzeba było kilku tygodni modlitwy przed wyborami prezydenckimi, tak trzeba teraz kilku miesięcy wytężonej modlitwy i pokuty przed wyborami parlamentarnymi.
 
Przywódca zaś niewymienionej z nazwy partii odpłacił się wdzięcznością na tym olbrzymim mityngu politycznym i mając za plecami arcybiskupów  w skromnych strojach ociekających złotem i dyskretnie mu przyklaskujących powiedział - Nie są(Andrzej Duda i Beata Szydło) głusi wobec tego wszystkiego, czego naucza Kościół, co jest fundamentem naszej wiary i polskości. Bo nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół. Nawet gdyby ktoś miał wątpliwości, nawet gdyby nie wierzył, ale był polskim patriotą, to musi przyjąć, że nie ma Polski bez Kościoła.
 
Jak zaś wygląda biskupia miłość bliźniego dowiedzieliśmy się ze słów owego arcybiskuopa Dzięgi, który zwracając si ę do dzieci poczętych dzięki metodzie in vitro powiedział - Wam chcemy powiedzieć, że was kochamy. Bo wy nie jesteście niczemu winni. Wy jesteście darem Bożej miłości dla świata, chociaż ten dar został przez dorosłych wymuszony gwałtem na naturze, w laboratorium. To nie jest wasza wina, że aby się jedno z was narodziło, to kilkadziesiąt innych dzieci musiało zamrzeć albo być zabitych.
 
No więc ja nie chcę należeć do Polski opowiedzianej w słowach Jarosława Kaczyńskiego, bo moralność praktycznie nauczana słowami arcybiskupa Dzięgi jest mi wstrętna. Ani nie chcę należeć do Polski wymodlonej przez arcybiskupa Dzięgę, jako własność jednej partii politycznej. Nie chcę być przez arcybiskupa Dzięgę za cokolwiek kochany, tak jak nie chciałoby przez niego być kochane jakiekolwiek dziecko, poczęte z in vitro czy w jakikolwiek inny sposób.
 
Wierzę, że jest inna Polska.
 
PS. Biskupom i innym ludożercom polecam lekturę rozmowy sprzed dwóch lat z wdową po senatorze PiS, Joanną Mazurkiewicz-Kulką, o tym jak ona odbiera nagonkę na dzieci z in vitro. Sama jest matka bliźniąt poczętych ta metodą. Choć wątpię, by cokolwiek skruszyło skamieniałość biskupich serc i nakłoniło do refleksji nad ich własnymi słowami. To się nie zdarza, prawda?
 
 
 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka