Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
1732
BLOG

O pornografii w teatrze i innych zwyrodnieniach

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Kultura Obserwuj notkę 51

Po trzecie: działalność wzmacniająca polską tożsamość w kraju i promująca Polskę zagranicą. Chodzi o przekaz spajający "naszą wspólnotę polityczną". - Mamy problem na świecie. Inne narracje historyczne zwyciężają, a my przegrywamy - stwierdził, nie dodając jednak, co właściwie ma na myśli.

Powtórzył też deklarację z festiwalu Camerimage: rząd ogłosi konkurs na fabułę promującą historię, która zostanie zrealizowana z hollywoodzkim rozmachem. Tematy? Np. historia rtm. Pileckiego, rodziny Ulmów, polskich lotników z bitwy o Anglię. Gliński zapowiedział, że film nie będzie realizowany z budżetu ministerstwa kultury, by nie zabierać innym podmiotom. - Będziemy to montowali z udziałem kapitału prywatnego - zapowiedział.

Po czwarte: ustawa medialna, "która jest w końcowym etapie przygotowywania". Przypomnijmy, że media publiczne mają się stać narodowymi instytucjami kultury z jednoosobowym zarządem, na wzór np. Muzeum Narodowego. - Nie obawiam się zamieszania, ponieważ wiem, że to, co robimy, to są dobre rzeczy. Za nami stoi system wartości i społeczeństwo polskie. Otrzymaliśmy mandat społeczny, choć walczyliśmy z całym systemem instytucjonalnym, z całym polskim państwem, które było opanowane przez naszych konkurentów politycznych.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,19235347,wicepremier-piotr-glinski-za-nami-stoi-system-wartosci.html#ixzz3sPen3fmY

Nie wiem dlaczego (to tylko taki zwrot, oczywiście, że wiem dlaczego) z powodu ostatnich wydarzeń kulturalnych w Polsce naszło mnie wspomnienie, jak to w latach siedemdziesiątych w ówczesnym Związku Radzieckim, na rozkaz jakiegoś biurokraty od kultury i sztuki buldożerami rozjechano plenerową wystawę sztuki awangardowej gdzieś w jakimś podmoskiewskim parku. Nazwę parku nawet usiłowałem wygooglać, bezskutecznie jednak. Niewątpliwie za decyzjami zwalczania artystów niezależnych/awangardowych/abstrakcyjnych stały jakieś wartości i poglądy estetyczne jak i dałoby się skądś wygrzebać mandat społeczny. Powiedzmy sobie szczerze, że olbrzymia większość społeczeństwa obcuje ze sztuką jedynie za pośrednictwem reprodukcji w prasie kolorowej, i stamtąd też czerpie informacje o poczynaniach artystów. Niewielka część bywa w galeriach i muzeach, a już zupełnie cieniutka warstewka snobów i degeneratów z nadmiarem gotówki kupuje sobie dzieła sztuki, niechby to było i dość tanie malarstwo współczesne. Teatry też jakoś tam funkcjonują dzięki adaptacjom lektur szkolnych i państwowym dotacjom. Stąd pogróżka, że "Zapowiedziałem, że twarda pornografia nie będzie w Polsce realizowana za publicznie pieniądze" większość dyrektorów teatralnych skutecznie zdyscyplinuje i żadnych eksperymentów nie w smak ministra od cenzury artystycznej nie będzie.

Obejrzałem psykówkę z udziałem wicepremiera Glińskiego i Karoliny Lewickiej i mam do zarzucenia dziennikarce brak profesjonalizmu. Bo w trakcie rozmowy pojawiły się ciekawe wątki, które warto byłoby podrążyć, te na przykład o "to się niedługo skończy". No, ale nic straconego, przecież i tak domyślamy się, co się skończy, a decyzje rozpoczynające totalną rozprawę z nieposłusznymi mediami zapewne zapadną niezwłocznie. Z drugiej strony wicepremier niesprowokowany zapewne odczytywałby przez kwadrans swoje expose, napisane szczególnym dialektem nowomowy, co jak sam przyznał, było jego zamiarem. Przypuszczam zaś, że mowa wicepremiera napisana została przez generator bullshitu biurokratycznego, jakim od wielkiego święta i na co dzień posługuje się obecna władza.

Pewne idee krążą w przestrzeni politycznej i wyłapywane są w razie potrzeby. Taką ideą jest niewątpliwie cały ten ociężały balon pomysłów o kształtowaniu polityki historycznej czy estetycznej. Jeśli szukamy odniesień z przeszłości to zawsze na koniec lądujemy w którymś z reżimów totalitarnych. Miał Związek Radziecki swój propagit, miał, estetycznie zresztą awangardowe, dzieła popierające rewolucję, aż reżim się ustabilizował, przepędził awangardzistów na cztery wiatry i wprowadził kanon realizmu socjalistycznego - narodowego w formie i socjalistycznego w treści, będącego jakimś rodzajem skorumpowanego klasycyzmu i sztuki akademickiej (zresztą, realistyczna rosyjska sztuka akademicka XIX wieku, mało znana w Polsce, jest warta oglądania, ale to zupełnie inny temat). 

Podobnie odgórnie wprowadzana była estetyka nazizmu, zadziwiająco podobna w dokonaniach do dokonań oficjalnej sztuki sowieckiej. Realizm, monumentalizm, klasowy/rasowy/narodowy podtekst, militaryzm, chłopi, robotnicy czyli wyidelogizowany "zdrowy rdzeń społeczeństwa/narodu" według kryteriów  Blut und Boden, męski homoerotyzm (zauważcie, że postaci męskie są przedstawiane z dużym zamiłowaniem do odwzorowania szczegółów anatomii i mięśni, postacie kobiece zaś świadomie tułubowate i aseksualne), olbrzymie projekty architektoniczne, zamiłowanie do kolumnad i proporcji tworzonych na wymiar gigantów, nie zwykłych ludzi powtarzają się w obu totalitaryzmach.

Oczywiście, wprowadzanie "wartości" ma i drugą stronę, czyli rugowanie "bezwartości". W Związku Sowieckim były to represje, w okresie stalinizmu częstokroć wyroki łagru, później łagodniejsze spychanie poza margines (przyładowo - zakaz zatrudniania, zakaz wystawiania, zakaz zakupu dzieł, zakaz wymieniania nazwisk w publikacjach), a co za tym idzie skrajna pauperyzacja, inne formy biurokratycznego nękania (oskarżenia o pasożytniczy tryb życia, kampanie nienawiści itp), pod koniec zaś ZSRR przymusowa emigracja.

Po odrzuceniu akademizmu w sztukach plastycznych przez impresjonistów kolejne izmy wkraczały do salonów. Nie znajdowały jednak zrozumienia u szerokiej publiczności, która preferowała sztukę tradycyjną, realistyczną, akademicką. Fauwizm, surrealizm, kubizm uważane były za elitarystyczne, moralnie podejrzane i przede wszystkim niezrozumiałe. Ich percepcja wymagała zbyt wiele wysiłku i przygotowania estetycznego, którego zresztą trudno wymagać od szerokiej publiczności.

Niemcy po pierwszej wojnie światowej, podobnie zresztą jak porewolucyjna Rosja stały sie terenem eksperymentów estetycznych i artystycznej awangardy. W dziedzinie sztuk plastycznych pojawił sięekspresjonizm, mający wpływ na inne dziedziny sztuki, jak chociażby film. 

Naziści traktowali awangardę i ekspresjonizm z obrzydzeniem. Ich system wartości estetycznych był tradycyjny, konserwatywny, realistyczny. Uważali też, podobnie jak ich bracia duchowi w ZSRR, że sztuka ma mieć wymiar wychowawczy. Sarkazm, cynizm, ostry żart, programowa amoralność zakodowane w dziełach ekspresjonizmu nie za bardzo nadawały się na konia pociągowego propagandy nazistowskiej.

Hitlerowskie Niemcy podeszły do problemu regulacji estetycznych w sposób zorganizowany i systematyczny. Stworzono katalogi kierunków w sztuce (wszystko od impresjonizmu w bok), artystów (Żydów w ogólności i co do jednego, ale i niektórych degeneratów jednakowoż aryjskich) i poszczególnych dzieł do likwidacji.  Owszem, zdaję sobie sprawę, że niektórzy z niezależnych publicystów oblizują sie w tej chwili z lubością.

Dla potrzeb propagandy nienawiści i ośmieszania stworzono kategorię "sztuki zwyrodniałej",  Entartete Kunst. Pod kierunkiem ministra propagandy, Josepha Goebbelsa, przystąpiono do pracy nad podporządkowaniem artystów wymogom oficjalnej estetyki. Jedynie zaaprobowani przez Ministerstwo Propagandy artyści mogli wystawiać i sprzedawaś swoje prace. W roku 1937 zorganizowano w hitlerowskich Niemczech wystawę "Zwyrodniała Sztuka" (Die Ausstellung "Entartete Kunst"), początkowo w Berlinie, potem przemienioną w ekspozycję objazdową, na którą składały się zarekwirowane i przeznaczone do zniszczenia dzieła sztuki nieodpowiadające gustom Josepha Goebbelsa i przede wszystkim samego Adolfa Hitlera. Część z wystawionych prac rzeczywiście zniszczono, część jednak została sprzedana zagranicę, w słowach Goebbelsa "dobrze, jeśli na tych śmieciach da się zarobić".

Na niebyt i zniszczenie zostały skazane dzieła kilkudziesięciu najbardziej znamienitych artystów niemieckich i światowych, żeby wymienić chyba znane nawet niezależnym publicystom takie nazwiska jak (może przeceniam wyrobienie estetyczne?): Marc Chagall, Max Ernst, Georg Grosz, Wasilij Kandinsky, Paul Klee, Oskar Kokoscha, Piet Mondrian. Artystów, którzy nie uciekli z nazistwoskich Niemiec czekały w najlepszym razie podporządkowanie się dyktatowi estetycznemu nazistów, zakazy pracy, wystawiania, sprzedaży. W najgorzym razie zagłada.

 

Tak, pewne idee krążą w powietrzu, oczekując na znalezienie odpowiedniego adresata i kustosza, który sie nimi zaopiekuje i wprowadzi w życie. Idee powyżej opisane właśnie go znalazły.

 


 

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura