W Polsce.
W Polsce.
Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
1243
BLOG

Lekcja ekonomii dla Krzysia Osiejuka

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Gospodarka Obserwuj notkę 61

Strona główna poleciła a ja nieszczęsny przeczytałem wypracowanie Krzysia Osiejuka na temat rychłego upadku Gazety Wyborczej. Wypracowanie składa się, jak zwykle u Krzysia Osiejuka, z opisu całej masy przypadkowych stanów świadomości autora, bliżej nie związanych ze znaną nam rzeczywistością. Coś jak wewnętrzny monolog Molly Bloom z Ulissesa Joycea, tylko bez tych wesołych kawałków, które tak nam sie podobały w młodości. 

Otóż, jak słyszę – bo nie czytam – po pierwsze, znany nam skądinąd George Soros kupił 11% akcji „Gazety Wyborczej” i w ten sposób ostateczny upadek tego ścierwa najprawdopodobniej został przesunięty o parę miesięcy.

Pragnę niesłychanie zmartwić Krzysia Osiejuka lub go ucieszyć. Otóż fakt kupna akcji Gazety Wyborczej przez któregoś z pracowników jednego z licznych funduszy, którymi zarządza George Soros nie ma żadnego, ale to żadnego wpływu na kondycję finansową gazety. Zarobili lub stracili poprzedni właścieciele akcji, między innymi państwowy kolos ubezpieczeniowy PZU, fundusz ma zapewne nadzieję zarobić na akcjach, ale los akcji sprzedawanych na rynku wtórnym nie ma żadnego odniesienia do ekonomii gazety lub jakiegolowiek innego przedsiębiorstwa. Owszem, w przypadku nowej emisji zyski ze sprzedaży idą na sfinansowanie jakiegoś projektu, ale na tym koniec. To, przyjmijmy taką analogię, zupełnie jak z książkami Krzysia Osiejuka. Sprzedawane z bagażnika samochodu, którym po Polsce porusza się jego wierny druh, komiwojażer Coryllus, przynoszą jakiś zysk (miejmy nadzieję) im obu oraz drukarni, ale wstawione do antykwariatu, nawet z osobistą dedykacją od Krzysia przynoszą zysk (jeśli) byłemu właścicielowi białego kruka.

Zjrzałem do googli, a tam cała polska prawica bije w ten sam dzwon, co nasz Krzyś: Soros ratuje GW. Widać nikt na prawicy nie miał ani jednej akcji w ręku i nie wie, na czym handel na giełdzie polega. I to dopiero jest przerażające. Bo jeśli coś, co w Polsce nazywa się prawicą nie zna się zupełnie na podstawach ekonomii, to kto ma zarabiać pieniądze? Partia Razem?

A Soros? Soros w tej opowieści jest synekdochą.

Druga wiadomość, która mnie poruszyła do tego stopnia, że wstrzymałem publikację listów świętej pamięci Zyty Gilowskiej, to informacja, że wspomniana „Wyborcza” opublikowała tekst, w którym ubolewa, że przez projekt 500 +, kryzys ogarnie usługi takie jak kelnerowanie, czy obsługiwanie kas w sieciach typu „Żabka”, lub „Tesco”, ponieważ matki z trójką dzieci zamiast iść do roboty i obsługiwać pracowników „Agory”, będą pobierały 1500 zł od pisowskiego państwa, a potem przez cały miesiąc od rana do wieczora zbijały bąki.

Po czym następuje długi, dręczący monolog wewnętrzny Krzysia o jakiejś jego znajomej, która pracowała przez 23 godziny bez przerwy - bo co? - bo Gazeta Wyborcza ją zmusiła? - za cholerę nie wiem.

Istnieją między mną a Krzysiem pewne podobieństwa: ja nie płacę podatkó a Polsce, a czy Krzyś płaci tego nie wiem. I jeszcze jedno: żaden z nas nie będzie matką samotnie wychowującą dzieci.

Co do pierwszej uwagi, to jest bardzo istotna w kontekście Krzysiowego strumienia świadomości. Otóż te 500+ bierze się z podatków. Państwo nie ma innych znacznych dochodów budżetowych poza podatkami. I tymi podatkami opłaca rozmaite swoje działania. Można dyskutować, czy wszystkie działania państwa są sensowne, można dyskutować inny podział środków budżetowych. Ale suma dochodów budżetu i suma wydatków muszą się bilansować. Jeśli się nie bilansują to państwo ma do wyboru kilka opcji:

a) pożyczać pieniądze. Ale pożyczki, albo przynajmniej odsetki od pożyczek trzeba spłacać, co po jakimś czasie staje się kolejnym obciążeniem budżetu.

b) można drukować tzw pusty pieniądz, nie mający pokrycia w dochodach państwa. To jest ukryta forma konfiskaty majątków obywateli, bo ich oszczędności i bieżące dochody tracą gwałtownie wartość. Hiperinflację Polacy przerabiali ćwierć wieku temu i nie wydaje mi się, by z entuzjazmem oczekiwali jej na nowo.

c) można podnieść podatki. Rządząca partia nie podnosi podatku od dochodów ludności, zdając sobie sprawę, że byłby to krok bardzo niepopularny, zwłaszcza jeśli w kampanii wyborczej obiecywała radykalną obniżkę obciążeń podatkowych między innymi przez znaczne podnieisienie kwoty wolnej od podatku. Z obietnic tych zresztą już się faktycznie wycofała. Ponieważ poziom wiedzy ekonomicznej dużej części społeczeństwa i poziom wiedzy ekonomicznej Krzysia są sobie równe, to rządząca partia co prawda podnosi podatki (albo ma taki zamiar) ale tylko tym wstrętnym bankom i supermarketom, obiecując, w ich imieniu, że zwiększone obciążenie podatkowe nie zostanie przerzucone na klientów. To ja też mogę obiecać, że Krzyś zatańczy partię Czarnego Łabędzia w balecie Czajkowskiego.

Dochody państwa polskiego z podatków w 2015 r. miały wynieść 269.820.001 PLN (brak całorocznego zestawienia). Dochody Szwecji z podatków w 2015 wyniosły 1 787,7 miliardów koron, z tego dochody państwa 904,7 miliardów koron (reszta to głównie podatki pobierane przez gminy i pozostające w ich dyspozycji). Szwecja ma 4 razy mniej mieszkańców niż Polska, ale jej wpływy podatkowe są 3 razy większe. Mimo to bogata Szwecja nie pozwala sobie na kaprys finansowania posiadania trójki dzieci zasiłkiem równym połowie mediany pensji netto (jeśli przyjąć, że mediana netto w Polsce wynosi około 3 000 zł). Więcej, bogata Szwecja wypłaca na trójkę dzieci comiesięczny zasiłek mniej więcej w tej samej wysokości co biedna Polska na troje dzieci niepracującej matki (3 754 koron czyli 1755 PLN).

Wielokrotnie pisałem o draństwie tzw umów śmieciowych czy innych przekrętów o dzieło. Jestem zbrzydzony stanem przestrzegania praw pracowniczych w Polsce. Odrazą napełniają mnie doniesienia - podawane nie przez kogo innego, tylko właśnie przez GW - o wykorzystywaniu pracowników, niepłaceniu w terminie, obcinaniu stawek, karach umownych i innych podłościach, które są na porządku dziennym. 

Ale jestem zdecydowanym przeciwnikiem niewspólmiernie wysokich zasiłków społecznych dla ludzi mogących pracować, bo ich skutkiem ubocznym jest kształcenie wtórnej bezradności i wychowywanie pokoleń, które nigdy nie wejdą na rynek pracy. Jest wysoce prawdopodobne, że dzieci niepracujących rodziców też nie będą szukały zatrudnienia, ze wszystkimi tego, wielokrotnie opisywanymi, konsekwencjami społecznymi i patologiami.

Tłumaczenie jak funkcjonują bodźce ekonomiczne przekracza ramy tego wpisu. Ale tak właśnie - jeśli za rezygnację z pracy lub części dochodu otrzymujesz premię w wysokości 500 zł to dla wielu ludzi znajdujących się nieco powyżej granicy dochodów te 500 zł staje się incytamentem do porzucenia pracy. To taka sama zasada, która każe ci zapierdalać z wózkiem sklepowym do wiaty, by odzyskać twoje 2 zł. Działa na wszystkich, o czym można się przekonać studiując zachowania ludzkie w centrach handlowych. Nazywa to się jakoś i można znaleźć w googlach. Nie śmiem twierdzić, że program 500+ jest celowo skonstruowany, by zniechęcać do podejmowania pracy/zachęcać do jej porzucania ale taki skutek dało się przewidzieć. To o wiele pewniejsze niż wpływ 500+ na zwiększoną dzietność Polek.

Jedno mamy wspólne z Krzysiem - te transfery nie będą opłacane z naszych podatków dochodowych. Ale państwo polskie gros swoich dochodów podatkowych ma z podatków pośrednich, czyli głównie z VATu. Podatek dochodowy od osób fizycznych to niecałe 20% dochodów podatkowych państwa. A od VATu nie ma ucieczki, czy jest się mną, czy Krzysiem. Ja o tym wiem, edukacja ekonomiczna Krzysia tak daleko nie sięga. 

Przy okazji poznałem fascynującą historię jak to dziewczyny się pokłóciły. Ale o tym każdy może z płonącymi uszami poczytać sobie sam.

 

Zobacz galerię zdjęć:

W Polsce
W Polsce W Polsce W Polsce

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka