Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
200
BLOG

O pożytkach z decentralizacji i centralizacji

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

Tuż przed wyjazdem z Polski, w 1976 lub 1977 brałem udział w pewnym eksperymentalnym projekcie o nazwie bodaj "Magister", któy miał stworzyć podwaliny pod elektroniczny system ewidencji ludności. Co się działo dalej z projektem nie miałem pojęcia, aż dopiero bez mała 40 lat później, przy okazji załatwiania spraw urzędowych związanych z powrotem do Polski dowiedziałem się, że mam całkiem nieużywany numer PESEL, który widocznie przyznano mi w latach 70-tych.

To wszystko bardzo ładnie, urzędnicy biurokracji centralnej i lokalnej bywają zazwyczaj bardzo pomocni i wyrozumiali, ale mam wrażenie, że na wprowadzeniu w głębokim PRLu numeru PESEL entuzjazm władz dla technik informacyjnych się skończył. Roziwązania od dawna funkcjonujące gdzie indziej w Polsce wprowadzane są z coraz większym opóźnieniem i oporem. Dopiero od niedawna działa EWUŚ, podobno kulawo, choć moje krótkie doświadczenie z system ZIP jest pozytywne.

Całkiem niedawna ujednilicono systemy NIP i PESEL i zlikwidowano dublowanie się ewidencji. No, ale dlaczego w takim razie wprowadzono ten nieszczęsny ZIP, zamiast wykorzystać istniejący już system ewidencji ludności?

Ale ciągle nie ppotrafię zrozumieć, dlaczego nie działa przesyłanie dokumentów pocztą elektroniczną? Moja korespondencja z urzędami szwedzkimi odbywa się właśnie tą drogą, przez stronę internetową http://minmyndighetspost.se/, na którą loguję się za pomocą uproszczonego podpisu elektronicznego. Podpis elektroniczny jest darmowy i można go sobie załadować ze strony np banku. Żadnych tam profili zaufanych, które mają to do siebie, że są płatne, skomplikowane w obsłudze i zawodzą (np z MinFinem działały w swoim czasie tylko off-line). Wygląda na to, że polska cyfryzacja osiągnęła ePUAP swoich możliwości.

Dlaczego przesyłanie dokumentów nie może odbywać się elektronicznie i w formie plików .pdf tylko zawsze listownie, listem poleconym?

Dlaczego faktury przy zamówieniu w sklepie internetowym wysyłane są w formie wydruku na papierze, skoro samo zamówienie może być złożone formularzem wypełnianym przez internet?

Blankiety różnego rodzaju zawierają obowiązek podawania danych adresowych składających się nie tylko z adresu pocztowego, ale również nazwy województwa, powiatu i gminy. Kogo interesuje podział administracyjny kraju poza urzędnikami, a oni przecież mają do swojej dyspozycji centralne rejestry?

Dlaczego wewnętrzny obieg dokumentów między różnymi organami administracji nie funkcjonuje i urzędy nakazują obywatelowi składania dokumentów wytworzonych przez inne urzędy/organa administracji, zamiast dokonywać tego rodzaju operacji bez udziału osób prywatnych?

Deklaracje podatkowe składam oczywiście od niepamiętnych czasów (co najmniej 10 lat) przez internet. Tymcasem okazuje się, że Polacy dość trudno przekonują się do tej formy, a mam wgląd do działań kilkunastu firm prywatnych, które co miesiąc składają deklaracje podatkowe na papierze (!) w lokalnym urzędzie skarbowym. I nie mogę zrozumieć uporu płatników, którzy zupełnie bez sensu tracą czas, by pojawić się raz na miesiąc w urzędzie skarbowym i wręczyć woźnemu wypełnione ręcznie zeznanie podatkowe, zamiast wypełnić je w internecie i jednym prztyknięciem palca wysłać gdzie trzeba. Ale nie rozumiem urzędów skarbowych, które tolerują składanie - przez firmy - deklaracji podatkowych nie nadających się do czytania maszynowego. A przede wszystkim nie rozumiem rejonizacji. Jakie ma to znaczenie, w którym okienku którego urzędu papier zostanie złożony, gdy przecież od 40 lat istnieje centralna ewidencja podatników i podatki mogą być obliczane w każdym miejscu w Polsce?

Podobnie zresztą jest z rejestracją pojazdów. Nie rozumiem, dlaczego przy ostatniej reformie – kolejnej za mojego życia – nie zlikwidowano uciążliwej i niczemu nie służącej rejonizacji? Co to kogo obchodzi, do którego powiatu (?) przypisany jest dany samochód? Dlaczego właściciel ma zmieniać wymieniać tablice (i pozostałe dokumenty pojazdu) tylko dlatego, że postanowił zamieszkać na wsi, albo w mieście, albo na innej ulicy? Dlaczego nowy właściciel musi zmieniać tablice (i pozostałe dokumenty pojazdu) tylko dlatego, że mieszka trzy kilometry dalej?  Ilu omija te bzdurne obowiązki, co przyczynia sie do jeszcze większego bałaganu w osławionym CEPiKu? Czy nie dałoby się rzucić tej armii urzędników powiatowych wydziałów komunikacji do uporządkowania tego burdlu zwanego CEPiKiem i oderwać ich od bezsensownego, nie służącego żądnym racjonalnym celom przerejestrowywania pojazdów?

W oczekiwaniu na reformę na wszelki wypadek jeżdżę na szwedzkich tablicach.

A jeśli już jesteśmy przy temacie deregulacji i usuwania biurokratycznych nonsensów, to przypominam mój stały postulat – wycofanie z obiegu monet zdawkowych niskiej wartości, tzn miedziaków i 10 groszy.

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo