Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
888
BLOG

Upadek Zachodu pod nawałą islamskiego półksiężyca

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 34

Czytam ci ja, podrzucono mi, że Szwecja zajmuje pierwsze miejsce na liście reputacji krajów świata (http://www.bbc.com/travel/story/20160801-living-in-the-worlds-most-reputable-countries). Jak to, Szwecja, w której hordy śniadych islamistów gwałcą kobiety, w której istnieją 54 strefy szariatu, w której przez połowę roku panuje polarna noc, kraj upadły, kraj przegrany, kraj lewacki, feministyczny, kraj, w którym policjanci nie dość, że uczestniczą w paradzie Stockholm Pride to jeszcze tańczą w pochodzie, więc ta Szwecja pod nawałą islamskich terrorystów i gwałcicieli najbardziej szanowanym krajem na świecie? Halo, opinio światowa, kto cię zwiódł i oszukał?

Polska ma na liście numer 27, zaraz po Tajlandii, sporo niżej od ateistycznych Czech (kocham Pragę), ale zawsze przed Gwatemalą (miejsce 50) i Irakiem (ostatnie, 70). Nie chce mi się grzebać w listach z lat poprzednich, ale tak na wyczucie wydaje mi się, że Polska pracowicie pięła się w górę przez ostatnie 25 lat do miejsca 23 w zeszłym roku. Obsuw o 4 miejsca w ciągu jednego roku to niezły rezultat, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że przez ostatnie 7 lat Polska oscylowała między pozycją 23-26.

Przykro jest się powtarzać, przykro jest obserwować, jak obecna władza niszczy pracę wszystkich poprzednich ekip, deprecjonuje co było symbolami osiągnięć Polski, legendę Solidarności z jej przywódcą Lechem Wałęsą, pokojowe przejście od komunizmu do demokracji, przebudowę gospodarki. Ludzie mali i zawistni tworzą nową reputację Polski, "Polski w ruinie", Polski "postkomunistycznej", Polski "zaprzaństwa" - to z ich propagandy. A z ich działań powstaje reputacja Polski z rozchwianą demokracją, Polski z atakami na Trybunał Konstytucyjny i instytucje państwa demokratycznego, Polski z realną władzą skupioną w ręku jednego, nieodpowiedzialnego (w podwójnym znaczeniu) polityka, Polski, w której coraz częsciej padają zapowiedzi bliżej nieokreślonych represji wobec opozycji. Również Polski, która nie potrafi zdobyć się na odrobinę globalnej solidarności, gdy sama tej solidarności doświadczała w swoich trudnych chwilach, Polski zanurzającej się w odmętach ksenofobicznego szaleństwa. 

A gdzieś w cieniu oczekują na swoje wejście do gry siły znacznie ciemniejsze. Przeczytałem niektóre blogi i aż się niedobrze robi na myśli, że ci ludzie mogliby uzyskać większy wpływ na politykę niż mają, a mówię tu między innymi o obecnym ulubieńcu Suwerena, gotującym się do objęcia pełni władzy. To, co jest tam postulowane i przygotowywane może budzić jedynie obawy.

Być może umknęło wam w ogólnym rozgardiaszu pewne wydarzenie z kampanii prezydenckiej w USA. Mówię o perspektywie S24 i jego stajni wytrawnych komentatorów i analityków. 

Otóż Donald Trump doznał poważnego, dramatycznego i nagłego spadku notowań w ostatnim tygodniu. Wszystko do tej pory uchodziło mu na sucho, jedynie nieszczęsny kandytat na wiceprezydenta, Mike Pence, starał się łagodzić wpadki szefa. Wydawało się, że co by Trump nie powiedział skandalicznego, obelżywego i głupiego, to jego notowania i popularnośc rosną. Żyjemy bowiem w czaach infotaimentu, oglądamy z miską popcornu zapasy gladiatorów na szklanym ekranie i wygrywa ten, w tym globalnym przedstawieniu politycznego "Big Brothera" czy innego wrestlingu, kto drze japę najgłośniej, pokaże najwięcej, jest najbardziej odrażający. Gdzieś, kilka lat temu nastąpiła, za przyczyną telewizyjnych "reality shows" zmiana paradygmatu w naszej percepcji wydarzeń politycznych, w którymś momencie przestaliśmy je traktować jako "reality" i zaczęliśmy widzieć w nich "shows". Przekonaliśmy się o tym niedawno, gdy polityczni entertainerzy w rodzaju Nigela Fareagea czy Borisa Johnsona zawładnęli umysłami Brytyjczyków do tego stopnia, że ci ostatni wybrali Brexit, niczym publiczność głosująca na swojego faworyta w "Big Brotherze", jak gdyby nie zdając sobie sprawy, że to na prawdę, że to nie jest przedłużenie telewizyjnej rozrywki. W polityce Italii pojawił się komik telewizyjny, Beppe Grillo, który brany jest poważnie jako kandydat na przyszłego premiera, w Polsce swoich posłów do parlamentu wprowadził mzuzyk Paweł Kukiz. 

Trumpowi, który fizycznie jest podobny do Borisa Johnsona, wszystko uchodziło do tej pory na sucho, aż do chwili, gdy postanowił obrazić matkę żołnierza, który zginął w Iraku w 2004. Rodzice kapitana amerykańskiej armii Humayuna Khana, pochodzący z Pakistanu prawnik Khizr Khan i jego żona Ghazala Khan wystąpili na konwencji kontrkandydatki Donalda Tumpa, Hillary Clinton z Partii Dmokratycznej. Khizr Khan wygłosił przemówienie, ocenione jako bardzo silne, piętnujące między innymi antyislamskie i antyimigrancki uwagi Donalda Trumpa. Jego żona nie zabrała głosu. Donald Trump wybrał w odpowiedzi atak na Ghazalę, komentując jej milczenie w insynuujących słowach i sugerując, że jako muzułmance mąż zabronił jej się wypowiadać:

 If you look at his wife, she was standing there. She had nothing to say. [Maybe] she wasn't allowed to have anything to say. You tell me.

Ghazala Khan wyjaśniła, że nie potrafi mówić o swoim synu nie płacząc i dlatego milczała. Do chwili swojej wypowiedzi Trump prowadził przed Clinton w sondażach, w krótkim czasie stracił do niej 10 punktów procentowych. Jego wypowiedź potępiło wielu prominentnych republikanów, jako niestosowną i obraźliwą, nie tylko dla rodziców poległego żołnierza, ale również dla wszystkich amerykańskich muzułmanów.

To była przypowieść z morałem, takie opowieści miały w czasach przed "Big Brotherem" skłonić słuchaczy lub czytelników do refleksji i namysłu, a w perspektywie do zmiany postępowania. Ale nie wiem, czy zadziała w kraju wyznawców "54 stref szariatu". 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka