Zadzwonili do mnie dwa miesiące temu, 29 lipca.
- Wiesz, że zaczynamy nowy projekt? Nie kusi cię czasem?
I w jednej chwili już czułem, że kusi.
Właśnie kończyłem swój prywatny projekt warszawski i nie bardzo wiedziałem za co się zabrać potem. Więc pytanie przyszło w odpowiednim momencie.
W dwa miesiące zamknąłem sprawy w Warszawie, spakowałem co by było do spakowania i wczoraj wjechałem na prom w Gdańsku. A dzisiaj jeszcze nie zdążyłem się rozpakować w nowym mieszkaniu na południu Sztokolmu.
Od poniedziałku zaczynam. Na razie dałem sobie pół roku, ale zastanawiam się nad pracą aż do końca projektu w 2020. Trzy i pół roku, do następnych wyborów parlamentarnych w Polsce.
Najgorzej, że wyjeżdżając półtora roku temu "na stałe" do Polski powiedziałem synowi, że może sobie wżiąć z dobytku co mu się przyda a resztę wyrzucić. No to wyrzucił. Muszę kompletować wyposażenie domu od sztućców po meble. Z drugiej strony wynegocjowałem całkiem dobre warunki. Szwedzki fiskus już się cieszy.