Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
1064
BLOG

Krótko o tym jak Konstytucją pognębić facebooka

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Technologie Obserwuj notkę 51

To zabawne czytać argumenty w wielkiej narodowej dyskusji o facebooku. Wolnościowcy domagają się nakazywania jakie treści ma facebook publikować, prawicowcy domagają się upaństwowienia, a narodowcy durch chcą się lansować w niepolskim (a po prawdzie i wedle wszelkich definicji kosmopolitycznym w wielokrotnym i kalejdoskopicznym tego słowa znaczeniu) a więc i kosmopolitycznym (no dobra, wiadomo o co chodzi) medium.

Jako dyżurny lewak S24 jestem oczywiście za wolnością działalności gopodarczej, uważam, że ekonomię najlepiej uprawiają kapitaliści, jestem przeciwko gospodarce nakazowej, jestem zwolennikiem skutecznej prywatyzacji i przeciwko prowadzeniu działalności stricte gospodarczej przez podmioty państwowe. Państwo ma sprawować nadzór prawny, regulujący i w pewnym stopniu wyznaczający ogólne cele, jak również dbać o interesy społeczne (regulacje dotyczące np środowiska, interesów konsumentów, stosunków właśnościowych i całej reszty).

Trudno będzie mi w krótkim wpisie odnieść się do tej szerokiej rzeki nonsensu, która zalała Polskę w ostatnich tygodniach jako reakcja na usuwanie przez facebook stron i treści nawiązujących do tradycji polskich faszyzujących, antysemickich, pałkarskich organizacji przedwojennych. Tak moi drodzy, w swoim drżących od oburzenia komentarzach starannie pomijacie, że patriotyzm ONR Falangi był właśnie tego rodzaju, pokracznym krewniakiem patriotyzmów faszystowskich i nazistowskich i inspirowany tamtą ideologią. Tyle, że zamiast haseł "bij Żyda" (choć i te są wcale nie tak rzadko spotykane) mamy hasła "bij Araba, asfalta, ciapatego", zamiast pałkarzy i kasteciarzy w realu mamy kasteciarzy i pałkarzy wirtualnych (i nie udawajcie, że ich nie ma w S24, mogę podać długą listę nicków), jest plucie, szczucie, lżenie, insynuacje, kłamstwa - czyli wszystko to, co się skłąda na "prawdziwy patriotyzm", "dumę z Polski", ochronę wartości" i co tam jeszcze wam się ubzdrało.

Zacznijmy od spraw podstawowych. Facebook jest prywatną firmą i jako prywatna firma ma cel nadrzędny - zarabianie pieniędzy dla swoich właścicieli (akcjonariuszy) poprzez działaność gospodarczą. Ideą facebooka jest stworzenie przestrzeni, czegoś w rodzaju wirtualnej tablicy drobnych ogłoszeń i informacji, na swój sposób publikacji, w której uczestnicy mogą przyczepiać swoje różnorodne komunikaty - informacyjne mydło i powidło. Tego rodzaju tablice ogłoszeń widywałem dawnie  w lokalnych sklepikach i treść była w dużej mierze podobna, choć z jednym wyjątkiem - informacji o charakterze prywatnym nie było - bo i nie było takiej potrzeby. To była dodatkowa, darmowa usługa, komplement dla właściwej działalności, czyli sprzedaży mleka, jajek, szamponu i gazet.

Widziałem pomysł, by facebooka oskarżyć i skazać (nie podano z jakich artykułów jednak) na podstawie przepisów o ochronie konsumenta. Rzecz jednak w tym, że uczestnicy facebooka nie wchodzą z nim w relację klient-sprzedawca bo niczego nie kupują, ani niczego nie sprzedają. Koniec, kropka, pomysł ląduje tam gdzie jego miejsce.

Nie, nie wiem skąd się takie przekonanie wzięło, jakoby artykuł 54 zakazujący cenzury prewencyjnej można użyć przeciwko facebookowi w tej wielkiej awanturze polskiej.

Art. 54.

1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.

Ostatnio w tym tonie wypowiedział się czołowy dysydent polski, "profesor" Kamil Zaradkiewicz retwitując twita tej przedziwnej fundacji Reduta Dobrego Imienia:

  1.  

    Kamil Zaradkiewicz podał/a dalej Reduta Dobr. Imienia

    . musi respektować zasadę równości w dostępie do świadczonych usług (art.32 Konstytucji) oraz wolność wypowiedzi (art.54 ust.1).

    Kamil Zaradkiewicz dodał/a,

  2. Sprawa "cenzury" treści na FB z perspektywy konstytucyjnej to idealny przykład dla urzeczywistnienia jednej z najciekawszych koncepcji praw

"Profesor" prawa, konstytucjonalista, prymus powinien przecież wiedzieć, że podobne kwestie były już po wielekroć rozstrzygane w odniesieniu do innych środków masowego przekazu.

Po pierwsze art. 54 reguluje stosunki między państwem/władzami a obywatelem. Nie odnosi się do stosunków między prywatną firmą a jej klientami/bywalcami/czytelnikami/publicystami.

Po drugie facebook nie odbiera nikomu wolności słowa. Koledzy neonazi i neofasci mają tę wolność słowa zagwarantowaną konstytucyjnie i za pięć dni będą z niej dobitnie korzystali, przy okazji tradycyjnie demolując centrum Warszawy i atakując niewinne sadzonki drzew. Facebook jedynie uniemożliwił im publikację treści sprzecznych z zasadami korzystania z usług. Tak, ten mieczyk, niby dyskretnie umieszczony jak jakieś logo dżemów czy szamponu, ma swój kontekst znaczeniowy i ten kontekst można opisać, wyszczególnić i nazwać - tak jak to zrobiłem kilka akapitów wcześniej.

Po trzecie zakaz cenzury prewencyjnej odnosi się do działań państwa/władz. Tylko organy państwa mogą cenzurę stosować. Zakaz cenzury prewencyjnej nie jest zresztą absolutny, wyjęte są spod niego różnego rodzaju treści karalne. Przy okazji może koleżeństwo zapoznałoby się z pojęcięm cenzura i różnicą między cenzurą prewencyjną a cenzurą represyjną. Z definicji wynika, że firma prywatna cenzury nie stosuje, bo jest to przywilej władz publicznych. 

Ale jest jeszcze druga strona. Owszem, rozwój techniki przekazu informacji i komunikacji spowodował, że prawo dostało zadyszki i nie nadąża za tempem zmian, ale nie jest to ani wyjątkowa, ani pierwsza w historii taka sytuacja. Wielokrotnie komentowana, osądzana i rozstrzygana. Dotyczy to zarówno prasy, massmediów, pod które to pojęcia można by podciągnąć na swój sposób działanie "śródków społecznej komunikacji" czyli wszelkiego rodzaju narzędzi komunikacji, od blogów, przez twittera, facebooka po youtube.

Mianowicie - tak jak gazeta nie ma obowiązku publikowania nadesłanych materiałów, tak samo facebook, S24, twitter czy prawdziwipatrioci.pl nie mają tego obowiązku. Nikt nie może nikomu nakazać publikacji czegokolwiek*. Nie wierzycie? Spróbujcie, powołując się na art 54 Konstytucji opublikować na stronie naszdziennik.pl artykuł jadący po Tadeuszu Rydzyku, albo zachwalający uroki ateizmu. Go ahead, make may day, punks. Ja chciałbym to zobaczyć.

No dobrze, ale dlaczego facebook to robi? Dlaczego usuwa wpisy i strony niewinnych patriotów? Czytałem wasze kalekie domysły, które jeśli mówią jakąś prawdę, to tylko o mizernym stanie waszej wiedzy o świecie. Nawet nie chce mi się powtarzać.

Powody są dwa.

Facebook, jak każda firma prowadząca działalność gospodarczą skupia się na zarabianiu pieniędzy poprzez twrzenie jak najszerszej bazy uczestników, do których kierowane są działania marketingowe (bo facebook zarabia sprzedając usługi marketingowe). To nie jest ekskluzywny butik z wyselekcjonowaną ekonomicznie klientelą, to platforma masowej komunikacji, największa hala handlowa na świecie. Otóż największym zagrożeniem dla pomysłu marketingowego jest "klient awanturujący się". Facebook nie może sobie pozwolić na udzielanie miejsca pałkarzom i kastetnikom zastraszającym innych uczestników. Bo ci inni, którzy stanowią bazę sobie pójdą. Po prostu. 

A drugi powód jest etyczno-estetyczny. Facebook kieruje się kryteriami etycznymi, z którymi zresztą zapoznaliście się rejestrując się tam po raz pierwszy. Ponieważ zostały stworzone w innej rzeczywistości aksjologicznej to różnią się nieco od polskich. Nie chcę tych różnic tutaj tłumaczyć, musicie mi uwierzyć na słowo. Ale ku wiadomości wykluczonych: tak, po prostu - jesteście odrażający.

 

*za wyjątkiem sprostowania

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie