Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
187
BLOG

Polacy się nie mnożą

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 3

 

Niedzielny słoneczny, ciepły i miły dzień nastrajał mnie do podjęcia tematu lżejszego kalibru, wypoczynkowego i rozbawiającego.

Ale gdy ojczyzna w potrzebie nie czas i sposobność bawić się.

Na nic nauczanie biskupów, na nic zachęty w żywej gotówce rozdawane przez polityków, na nic rozdzieranie szat przez publicystów.

Statystyki są nieubłagane. Polacy nie chcą się mnożyć. Korekta - to Polki nie chcą rodzić dzieci. Według danych za rok 2007 wskaźnik dzietności na każdą Polkę w wieku prokreacyjnym to nędzne 1,27. Dla odtworzenia populacji wskaźnik ten powinien wynosić 2,1. Znaczy to ni mniej ni więcej, że w ciągu dwóch-trzech pokoleń ludność Polski, bez uwzględnienia emigracji nawet, spadnie o połowę. W całej Unii gorzej jest tylko na Słowacji - 1,24, nieco lepiej w Słowenii, Rumunii i Bułgarii - 1,31, ale żadne to pocieszenie.

A przecież polityka prorodzinna jest jednym z głównych priorytetów i byłej i obecnej ekipy rządzącej w Polsce. Ich wspólnym wysiłkiem ustanowione zostało becikowe. To zresztą dziedzina, gdzie politykom względnie łatwo osiągnąć wymierny sukces, w przeciwieństwie do np polityki ekonomicznej, zdanej na nieokiełznane, anonimowe siły globalizacji.

A mimo to Polki nie chcą zachodzić w ciążę, ni rodzić dzieci.

Co je powstrzymuje?

Katalog przyczyn jest długi. Do ulubionych należą zarzut egoizmu, narzekanie na upadek obyczaju, wskazywanie na pokusy konsumpcyjne i ogólnie niską kondycję moralną młodych Polek.

Ale każda kobieta zastanawiająca się nad ewentualną ciążą myśli w kategoriach bezpieczeństwa. Decyzja o urodzeniu dziecka to decyzja na wiele lat.

To poczucie bezpieczeństwa wynika z wielu przesłanek, w tym ekonomicznych.

Więc stała praca. Nie musi być nawet wysoko płatna, ale z poczuciem pewności, że nie straci jej się z dnia na dzień.

W jakim stopniu partner - mąż i ojciec - będzie partycypował w codziennych obowiązkach, począwszy od przewijania, kąpania i wychodzenia na spacer?

Co stanie się, jeśli partner ją porzuci i jak wielu ojców nie będzie chciał płacić alimentów? O, wtedy marnie, bo co prawda fundusz alimentacyjny został przywrócony, ale w bardzo okrojonych ramach ekonomicznych.

Jak jest z opieką lekarską, ile kosztuje przedszkole i czy łatwo umieścić w nim dziecko?

Czy jest własne mieszkanie i ile kosztuje jego kupno.

Czyżby więc działania polityków, publicystów i Kościoła były kontraproduktywne?

Warto zrobić przegląd topików polskiej polityki demograficznej i przyjrzeć się z bliska ich skuteczności.

Największym zagrożeniem dla polskiej rodziny są, w zgodnej opinii hierarchów katolickich i prawicowych publicystów małżeństwa homoseksualne. Hm, związku nie widzę i nikt z wypowiadających się na ten temat nie raczył go przekonująco wyartykułować.

Na drugim miejscu wymieniana jest aborcja. Tyle tylko, że zarówno aborcja jak i małżeństwa homoseksualne są w Polsce prawnie zakazane, więc dzietność Polek powinna bić na głowę dzietność innych mieszkanek UE. Do tego jeszcze wrócę.

Jednorazowy zasiłek zaś, nazywany becikowym, stanowi marną zachętę, gdy potrzeby narastają z upływem lat.

Idiotyzmem zaś, w mojej opinii, jest premiowanie małżonków wspólnym rozliczeniem podatkowym. Małżeństwo samo w sobie daje partnerom olbrzymie korzyści ekonomiczne w porównaniu do osób żyjących samotnie a jeszcze większe w stosunku do osób samotnie wychowujących dzieci. Do tego ta subwencja podatkowa rozdawana jest wszystkim małżeństwom w tym również tym, które dzieci nie mają, dzieci już odchowały lub tym, które dzieci mieć nie zamierzają. Z punktu widzenia polityki demograficznej środki są marnotrawione.

A jak wygląda sytuacja w innych krajach europejskich?

Na czele tabeli plasują się kraje takie jak Francja (2,0), Irlandia (1,9) i głównie kraje skandynawskie, przez polskich hierarchów zaliczane do "cywilizacji śmierci" - Islandia (2,1), Norwegia (1,9) i Szwecja (1,85).

Norwegia właśnie na dniach wprowadziła zmianę prawa i wprowadziła definicję małżeństwa "seksualnie neutralnego". Aborcja jest dozwolona, środki antykoncepcyjne wydawane są z przepisu lekarza bez ograniczeń i są subwencjonowane lub darmowe. Być może nie ma tu przyczynowości, ale istnieje silna korelacja pozwalająca spekulować na temat związku między wysoką dzietnością a dostępem do aborcji i antykoncepcji. Może związek ten polega właśnie na zwiększonym poczuciu bezpieczeństwa, że ciąża nie będzie niechciana, a jeśli zdarzy się wpadka, to nie jest to sytuacja bez wyjścia.

Co jeszcze, co jeszcze różni Polskę od takiej Szwecji? Przede wszystkim brak jazgotu, straszenia, napominania, monitowania, moralizowania, potępiania.

Jest za to wzorowa opieka lekarska i badania prenatalne, są przedszkola, jest 16-miesięczny urlop wychowawczy, płatny w wysokości 78% zarobków. Dwa miesiące z tego urlopu musi wziąć ojciec, inaczej przepadają. To mało subtelna, acz skuteczna zachęta ekonomiczna do brania wspólnej odpowiedzialności za potomstwo.

Ale, że pora jak na mnie późna, przerywam te rozważania w pół myśli, bo jutro czeka mnie dzień wytężonej pracy.

 

 

 

 

 

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka